Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Skazana - Muslik, lat dwadzieścia i trochę. Wielokrotna recydywistka. Złe nawyki. Główne przewiny: słodycze, piwo. Nie lubi samej siebie i nie wie, co z tym fantem zrobić; co gorsza, nikt nie był w stanie jej pomóc, przynajmniej jak na razie. Lubi pisać i czytać, rysować lubi też. Nadużywa studenckiego trybu życia (na szczęście wliczają się w to również koncerty z dużą ilością pogo i późnonocne wyprawy, bo najbliższy całodobowy znajduje się kilometr dalej).

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1435
Komentarzy: 4
Założony: 7 listopada 2012
Ostatni wpis: 30 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
stoyadoll

kobieta, 33 lat, Gdańsk

170 cm, 61.50 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

30 czerwca 2014 , Skomentuj

Dzień dobry, cześć i czołem :) 

Swego czasu odkryłam bardzo przyjemne zestawy ćwiczeń na YT - panie o imionach Neena i Veena uczą podstaw tańca brzucha, ponadto mają też programy opracowane na konkretne partie ciała - zestaw na brzuch i ramiona oraz drugi, na uda, biodra i pupę, a także zestaw ćwiczeń cardio. Każdy zestaw trwa ok. pół godziny i wydaje się być idealny dla osób chcących ujędrnić i ukształtować sylwetkę, wzmocnić mięśnie i przy okazji nauczyć się ładnych, płynnych ruchów. Dla zainteresowanych wrzucam linka do playlisty z ww. ćwiczeniami: KLIK

Sama ćwiczę od jakiegoś czasu, przyświeca mi chlubna idea, że kiedyś będę ruszać się jak Shakira ;) niestety z racji bycia leniwą bułą moja regularność leży na obu łopatkach. Tako też biorę zadek w troki i oświadczam, że od jutra zapierniczam REGULARNIE przynajmniej dwa programy dziennie (basic moves i któryś ze specyficznych partii ciała, cardio mnie nie interere - nie chcę spalać, chcę kształtować) plus dodatkowe ćwiczenia na pupę. Sześć razy w tygodniu, w sobotę reset. Bez szaleństw dietetycznych i rwania włosów z głowy nad zjedzonym ciastkiem. Właśnie notuję obecne wymiary, po czterech tygodniach obiecuję wpaść i porównać. Niestety będzie bez zdjęć, bo mój sprzęt się nie nadaje, wszystko wygląda jak robione klapkiem Kubota...

ramię - 25
cyc - 95
pod cycem - 82
talia - 76 (chryste...)
bebechy na wysokości pępka - 81 (chryste x2)
biodra/dupka 93
udziec w najgrubszym miejscu - 53
udziec nad kolanem - 36
łydka - 34,5

Główne problemy:
- BRZUCH. Odstaje, mało jędrny, fałdka na fałdce. Póki stoję jest ok, ale jak siedzę, wyglądam jak Budda.
- boczki, ale już trochę mniej
- poduszeczki na wewnętrznej części ud
- żałosne, rozciapciane ramionka...

Musiałam to zapisać, teraz przynajmniej obędzie się bez wymówek. Zapierdalam i koniec.

KTOŚ ZE MNĄ? Gwarantuję, że ćwiczenia są łatwe i przyjemne, ale do najlżejszych nie należą, pomimo dopisku "fitness for beginners". Z Chodzią (CHODZIA ZROBI LODZIA, AHAHAHA) pewnie nie mają się co równać, ale mięśnie czuć.

11 grudnia 2012 , Komentarze (2)

Wróciłam do ćwiczeń jak do starego znajomego, którego nie widziałam kilka lat, przypadkowo ujrzałam na ulicy i zatęskniłam.
Zatęskniłam na poważnie, rozpisałam plan, który ma mi służyć do końca grudnia, z nowym rokiem pewnie pozmieniam to i owo.
Zapomniałam już, jak przyjemnie boli ciało po wysiłku i jak miło podnosić łopatki kolejny raz i kolejny, ignorując lodowaty ogień palący mięśnie brzucha.
Przyjemnie.

22 listopada 2012 , Komentarze (2)

pochłonęłam dwie czekolady i w sumie niewiele więcej, poza mandarynkami.
czuję się podle i mam ochotę rozdrapać sobie gardło i brzuch i wyrwać zęby i włosy z wściekłości i gryzę palce do krwi.
żołądek się słusznie zbuntował przeciwko takiemu traktowaniu, obeszło się na szczęście bez przymusowych modłów do porcelanowego bożka.

z sukcesów - właśnie minął piętnasty dzień bez papierosa i nie ciągnie mnie wcale. Pomimo kataru znowu czuję zapachy, mam 100% więcej pieniędzy w portfelu i nie śmierdzi mi z ust, gdy wstaję rano z łóżka. Pasta wybielająca faktycznie działa. Twarz nie świeci jak latarnia morska i nie mam aż takich worów pod oczami. Organizm nadal jest w szoku, reaguje opóźnieniami i wysypem krost, ale do przeżycia.

energii i motywacji do czegokolwiek brak. Niestety.

7 listopada 2012 , Skomentuj

Wracam.
Po raz nie wiedzieć już który, wracam.
Nie wytrzymuję sama ze sobą, sama ze sobą sobie nie radzę.

Każdy powrót do domu oznacza  słodycze, kilogramy i tony słodyczy. Każdy wieczór na stancji niesie za sobą widmo ciemnego, irlandzkiego piwa.
Jem, by zapomnieć. Piję, by zapomnieć. Nie zapominam. O nie, to zostaje w człowieku na zawsze. Chorobliwe pragnienie kości na wierzchu i niechęć do robienia czegokolwiek w tym kierunku. Niechęć czy może - strach? Strach przed demonem, przed opętaniem przez szepty i krzyki "Chuda! Masz być CHUDA! Nie możesz zjeść nawet tego kolejnego jabłka, tam są KALORIE, to twój WRÓG, zaszkodzą ci, co mnie obchodzi, że zdychasz z głodu, zrób sobie herbatę, przejdzie ci!".
Tak, boję się tego.
Tak, pragnę tego bardziej niż czegokolwiek.

Szczątkowa kontrola nad własnym losem.