Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Bieg Tropem Wilczym cz. II


Tempo z grubsza trzymałem, lawirowania nie było dużo, bo ustawiłem się blisko linii startu. To nie był duży bieg, tylko 1400 osób i to w dwóch turach. Dużo ludzi (np. wszyscy moi koledzy z klubu) wybrało tego dnia półmaraton w Wiązownej. Mijałem kolejne grupki biegnących po 4:25 i zastanawiałem się, czy potem nie spuchnę i jak niepyszny dam im się dojść. Było ciepło, obiecane 10*C IMiGW dowiozło już gdy wysiadałem z auta. Na końcu drugiego okrążenia pożałowałem, że po nim zacznę przedostatnie, a nie ostatnie. Moja grupka też zaczęła zwalniać, bo akurat wyprzedził nas ktoś szybszy i jakoś mentalnie nie daliśmy rady. Czułem zmęczenie w nogach i pieczenie w klacie, a półmetek dopiero przed nami... Ale mam tajną broń na chwile kryzysu. Przypominam sobie, że jest ktoś taki, kto trzyma za mnie kciuki, tak naprawdę trzyma a nie tylko mówi, więc nie mogę zawieść… Dałem 100m odpoczynku na tempie wolniejszym o 4s/km, a potem uczepiłem się uciekiniera i zostawiliśmy grupkę z tyłu.

Z każdym okrążeniem widziałem, że GPS pokazuje krótszy dystans, niż mówią oznaczenia trasy… (tu test na myślenie dla niebiegających – to dobrze, czy źle?). Oczywiście to oznacza, że jestem na trasie dalej niż myśli GPS, zatem w zmierzonym przez niego czasie przebiegłem więcej niż on myśli, czyli mam lepsze tempo niż pokazuje, ergo: dobrze, lecę szybciej niż 4:20 które wmawia mi zegarek :) Ostatecznie na mecie miałem zmierzone 9.7 km na zegarku… trasa teoretycznie ma atest, więc pytam się jak? Przecież nie ścinałem zakrętów w sposób niedozwolony, choć na pewno cały czas oprócz wyprzedzania biegłem po najkrótszej możliwej linii bardziej niż inni. No i endo znów nie zaliczy życiówki, i jak tu żyć, biedny miś ;)

Przy końcu trzeciego okrążenia zaczęło się masowe dublowanie tych, którzy kończyli drugie... i tak już do końca. Tłoczno bardziej niż na starcie, chętnie zobaczyłbym jakiś film z tego slalomu bo musiało to wyglądać bardzo dynamicznie. W czteroosobowej grupce lecieliśmy zwinnie jak w „Szybkich i wściekłych”, prawie nikogo nie tratując ;)

cdn.

  • avinnion

    avinnion

    3 marca 2015, 18:52

    też trzymałam, a co! może nie myślałam co 5 min "jak tam strachu, stratował już lotem błyskawicy ten tysiąc biegaczy, czy nie", ale gdzieś mi tam się majtnąłeś na końcu mózgu, ze tam masakrujesz aż kwiczą;)

    • strach3

      strach3

      3 marca 2015, 21:40

      Dziękuję! Pomału przestaje mnie dziwić ten wynik, skoro tyle osób trzymało :)

  • curly.wirly

    curly.wirly

    3 marca 2015, 08:06

    Czekałam na ten opis :) Sama nie mam szans na zorganizowane biegi i rywalizacje, to chociaż poprzeżywam czytając ;) Gremlin ma swoje humory, wiem coś o tym (zdażyło się, że takich przekleństw na mojej trasie to fjordy jak żyją jeszcze nie słyszały). Bo go trzeba najpierw obłaskawić i popieścić :P Pare osób trzyma kciuki, niech Ci to siedzi na sumieniu :P Niedługo biegniesz maraton, czy tam połówkę, więc się też przyda :D Jeszcze raz gratuluję, to był naprawdę fantastyczny bieg :)

    • strach3

      strach3

      3 marca 2015, 22:00

      Dziękuję, dziś lub jutro wrzucę zakończenie :)