Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej? Zostałbym w górach jeszcze z 2 tygodnie... ale po kolei.
NIEDZIELA. Cały dzień za kółkiem, wyjazd o świcie, przyjazd po południu. Kwatera w jednej z najwyżej położonych miejscowości w Polsce, 1000 m npm. Przez okno bajeczne widoki. Zero komarów, nie dolatują tak wysoko? ;)
Droga dojazdowa kręta i malownicza, nachylenie 20%, na szczęście moje auto kocha 4000 rpm :) Na tej drodze w minionych latach rozgrywany był kolarski Tour de Pologne.
PONIEDZIAŁEK. Krupówki. Spacer nóżka za nóżką, rydze na maśle, góralska nuta, relaks.
WTOREK. Spływ Dunajcem. Dla mnie bez historii (n-ty raz), dla dziecka trochę strachu ale więcej frajdy. Ustrzelony czarny bocian. Hala Majerz, zapora w Niedzicy.
ŚRODA. Sokolica. Pierwsza regularna górska wycieczka Młodej. Na szczycie zero lęku wysokości, choć za barierką przepaść. Ktoś mi podmienił dziecko ;)
CZWARTEK. Gubałówka. Porażka, jeden wielki odpust. Pierwszy raz Młodej na kolejce krzesełkowej. I znów wielki sukces, pokonała paniczny lęk przed wysokością. I nie ma zakwasów w czwórkach po wczorajszym zejściu, a ja ciut mam. Desant po kolana w wodzie na kamienistą wyspę potoku Trybsz, świetne ćwiczenie stabilizacji, mięśni stóp i koordynacji przy pracy w grupie.
PIĄTEK. Najpierw urokliwy wąwóz Homole.
Potem miała być Wysoka (najwyższy szczyt Pienin, 500 m do góry), ale w upale 28*C dziecko prawie mi zasłabło więc w tył zwrot.
Ale nie ma tego złego, bo tylko dzięki temu byliśmy akurat w schronisku, gdy znikąd przyszła porządna burza. Pyszny bigos.
Potem tłumaczenie zrozpaczonej 9-letniej elegantce, że ubłocone buty na szlaku nie są wielkim faux pas :D Na klacie wypalony gustowny wzorek od pasków plecaka, zrobię furorę na basenie.
SOBOTA. Przedłużamy pobyt, bo "wreszcie jest pogoda". Morskie Oko drżyj, nadchodzimy! Ale pół godziny przed celem zawrotka, bo burza że hej. Pół kilometra niesienia Młodej na barana. Przemoczeni, ale szczęśliwi, w nogach 18 km i 400 m przewyższeń.
A poza tym:
Dziesiątki, naprawdę dziesiątki kolarzy, pociskających podjazdy. Paru biegaczy. Moje wygłodniałe spojrzenie. Ale aparatura chyba w końcu sprawna, niech tylko nogi odpoczną dzień po górach i śmignę.
Giewont, Kasprowy nietknięte. Za miesiąc wracam tu bez dziecka i się odkuję, ktoś chętny się sponiewierać?
Spanie po 7-8h bez objawów kaca, coś nowego.
Pierwsze piwo od dawna, matkojakiedobre!
Widoki, widoki, widoki... bezkresne przestrzenie, dające ucieczkę od myśli, inne spojrzenie i nowy sens...
I najlepsze: moje dziecko każe mi zapomnieć o wakacjach nad morzem, od teraz tylko góry! Za hart ducha i pokonywanie lęków ma obiecane prawdziwe górskie trapery na przyszły sezon.
Dla takich chwil warto żyć.
Vannesa
11 sierpnia 2015, 08:52Super zdjęcia:) jak ja bym chciała pojechać w góry :) (byłam kiedyś i prawie weszłam na Giewont ale burza Nas cofnęła, tak samo z Kasprowego, nie miałam szczęścia).
strach3
12 sierpnia 2015, 22:07Co się odwlecze, to nie uciecze... masz powód, żeby wrócić :)
UnOpened
28 lipca 2015, 14:31Przepiękne zdjęcia! Uwielbiam góry, choć nie mam zbyt wielu okazji by tam spędzać czas. A wakacje nad morzem to dla mnie coś okropnego. :) Pozdrawiam!
strach3
12 sierpnia 2015, 22:08Dziękuję, pozdrowienia :)
Pokerusia
21 lipca 2015, 13:26Piękna fotorelacja:) Pozdrawiam.
strach3
21 lipca 2015, 14:56Miło słyszeć, udanego dnia :)
curly.wirly
20 lipca 2015, 21:44Ale fajnie się czytało (i oglądało) :) Brawo dla Córci! Góry to nie przelewka, nie leżakowanie na plaży. Chętnie bym się sponiewierała, Polskie góry mają niezwykły czar. Życze dobrego wykorzystania wolnego czasu. No i... powrotu na ścieżki biegowe :)
strach3
20 lipca 2015, 22:43Dziękuję... powrót już bardzo niedługo :)
Magdalena762013
20 lipca 2015, 16:43Ty, jak nie Ty- choc relacja jak zwykle wciagajaca, jednak ta, jakby pisana z wieksza radoscia? Mialam kiedys pytac Cie o rodzine, ale tylko sie domyslilam, ze ją masz ale raczej nie mieszkacie razem, co? Jesli nie chcesz nie odpowiadaj- troche prywatne pytanie...ale generalnie czlowiek, ktory ma zone, dzieci, nie ma tyle czasu dla siebie, co Ty... Baardzo sie ciesze, ze wypad Ci sie udal. Moje dzieci tez ostatnio są wyciagane w gory zamiasf nad morze i tez sie podoba. I tez ostatnio mialam telefon z jakiegos szczytu, ze "buty calkiem przemo--czooo-ne...".
strach3
20 lipca 2015, 17:23Córka mieszka z mamą, mam ją co drugi weekend. Na pewno gdybyśmy mieszkali razem, musiałbym się wykazywać znacznie większą determinacją w planowaniu czasu i z pewnych rzeczy rezygnować, np. na pewno nie byłbym tu moderatorem. To dobrze, że Twoje dzieci zażywają gór. Zawsze wolałem je od morza. Lepszy kontakt z przyrodą, widoki (może poza zachodami słońca), a przede wszystkim bardziej mi pasujące opcje wysiłku fizycznego. I dobrze działa na psychikę.
Magdalena762013
20 lipca 2015, 19:22Tak myslalam. A co do spedzania czasu w gorach to jedynie wydaje mi sie, ze wakacje to za malo. Widze to po dzieciach. Jednak wypady w ciagu roku wymagalyby u nas wiekszego samozaparcia.. Zycze powrotu do formy.
Nefri62
20 lipca 2015, 10:46piękne są nasze góry :))
strach3
20 lipca 2015, 17:16Tyle razy byłem, a zawsze dech zapiera tak samo...
akuku3
20 lipca 2015, 09:55Fajna relacja, jak zwykle i piękne foty! Brawa dla córy bo trochę ją przegoniłeś. Mam nadzieję, że już wracasz do formy. Pozdrawiam!
strach3
20 lipca 2015, 17:21Dziękuję. Mała dała radę i nie usłyszałem słowa skargi, nawet komunikaty że coś tam mokre czy zimno czy boli były bez emocji. Więc jestem dumny z niej, zwłaszcza że generalnie delikatna bestia :) Pewnie ukierunkowanie które zrobiłem przed wyjazdem zadziałało. Co do mnie, na dniach wracam do aktywności, ciekawe czy się uda i ile potrwa odzyskanie formy.