Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Małe ale


W styczniu miałam bardzo mocne postanowienie, że do wakacji waga drgnie  i zmieni swoje cyferki. Bardzo tego pragnęłam.
No i waga drgnęła.
Jest tylko jedno małe ale.
Drgnęła w górę. I to bardzo. Miała być 5 z przodu, a jest całe 66 kg. Rewelacyjnie upasłam się.
 Dziewczyny jeżeli nie umiecie przybrać na wadze, to zapraszam do mnie. Mam kilka skutecznych rad. Wypróbowane na sobie. Działa na 100 %. Muszę przyznać, że bardzo ciężko pracowałam na każdy gram dodatkowej wagi. Pizza, piwko, ciasto, torty, pączki, przepyszne piętrowe kanapki z majonezem.
 Mój orbi wylądował w kącie przywalony stertą niepotrzebnych rzeczy. Do pracy tylko samochodem, tak aby się nie zmęczyć. W pracy głównie siedzę, czasami trzeba przejść 4 pietra w dół i w górę. 
Jaka to męka.
Prawie Mount Everest.
Kolega w pracy zapytał na kiedy mam wyznaczony termin porodu.
No dolał oliwy do pieca. Oj dolał.
 No ale dość tego.
 Długo zbierałam się, aby wrócić na wojenną ścieżkę. Bardzo długo. Musiałam sięgnąć dna, aby się od niego odbić.
Odgruzowałam orbiego, no i do roboty.
Do zobaczenia za tydzień. Wtedy oficjalne ważenie
.
  • majeczka1166

    majeczka1166

    21 lipca 2013, 22:10

    jestem z toba -powodzenia a 66kg to moja wymazona i wyteskniona waga

  • kawa-z-kardamonem

    kawa-z-kardamonem

    21 lipca 2013, 14:41

    Hej. No to witam w klubie powracania na dobrą drogę! Z tym terminem porodu to rzeczywiście koleś się postarał. No ale może tego Ci było trzeba. Trzymam kciuki żeby za tydzień waga pokazała o kilo mniej!