Czasem sobie ćwiczę, czasem pobiegam... Wracam do domu i wcinam pizze oglądając w necie zdjęcia coraz szczuplejszych, zmotywowanych dziewczyn. Nie mam wyrzutów no bo czemu? Przecież ćwiczę, biegam zdobywając medale za udział. I tyle.
Tak myślałam, tak żyłam... do sierpnia.
Od jutra mam skomponowaną dietę na Vitalii. Tego mi brakowało, organizacji posiłków i zakupów. Nigdy nie wiedziałam w sklepie co wybrać, z czego zrobić obiad, kupowałam byle co i jadłam... Ćwiczenia szły na marne. Nie sądziłam że ćwicząc ale nie stosując diety moja waga nadal będzie stała w miejscu. Przekonałam się na własnej skórze. Szkoda, że tak późno.
Ale lepiej późno niż wcale.
Teraz oprócz ćwiczeń zacznę normalnie jeść :) jakie to proste... podobno ;)
Jutro zejdę w końcu na Ziemię żeby wziąć się za siebie z każdej strony.
Walka o szczęście trwa. Fajnie, że teraz z pomocą Vitalii.
Trzymaj kciuki!
Ja za Ciebie też!
meegi
14 sierpnia 2013, 17:06Tez tak kiedys probowalam. Waga spadala ale do czasu. Potem stanela w miejscu. Dieta i ruszyla w dol!!!? Dasz rade!!? Trzymam kciuki
Marsowa
14 sierpnia 2013, 17:0370% dieta, 30% ćwiczenia :)