Od wesela jest kiepsko, wybiłam się z rutyny ćwiczeniowej i normalnie mi się nie chce. A już było tak fajnie, wstawałam rano i tylko myślałam o tym ile dzisiaj poćwiczę i jak to zmieścić w harmonogramie dnia. A teraz zamiast ćwiczyć sadzam dupę na krześle i siedzę. Dobrze, że w domu nie ma niczego słodkiego bo pewnie przy okazji bym wżerała jakieś bomby kaloryczne. A i bez tego się nie obyło bo w ruch poszły krówki - dobrze że chłopak mi je zabrał :P Jedyne co mi się udało zachować to godz dziennie na steperze, ale to za mało żeby schudnąć... Zwłaszcza jak się nie trzyma diety. Kurdę, a wszystko było na dobrej drodze!
Nie ma co dzisiaj biorę się za siebie i zaczynam od nowa trening i dietę, przecież do wakacji ma ważyć 45 kg!!! :D
Strasznie mnie wkurza ten brak konsekwencji i samodyscypliny z mojej strony. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa................!!!!!!!!!!!!!
etvita
30 listopada 2014, 20:41Trzymam kciuki za powrót :)