Piszę w wielkim skrócie bo przed chwilą rozpisałam się tu co najmniej na kartkę A4 po czym wszystko znikło mi z ekranu co jeszcze gorzej wyprowadziło mnie z równowagi.
Od rana coś. Nie dość,że nie mogłam zapłacić za zakupy kartą
i oblatałam pół miasta w poszukiwaniu czynnego bankomatu to jeszcze zmokłam jak kura a śniadanie zjadłam przed 12. Od 13 szukałam butów ale bezskutecznie. 3 godziny łażenia w deszczu na marne.
Nie jestem jakoś specjalnie wybredna ale 60zł za ryneczkowe buty,które rozlecą się po miesiącu to chyba trochę przesada. Nie wspominając już o tym,że 2 godziny wcześniej kiedy je oglądałam kosztowały 50zł i to,że ktoś Ci wpiera,że wcale tak nie było...Paranoja.
Tak więc wróciłam do domu bardzo nie pocieszona z mokrymi skarpetkami i najprawdopodobniej się pochoruję...
Wiem wiem, pomyślicie sobie teraz,że to przecież głupoty ale jestem przed okresem więc problemy wydają mi się kolosalne...
Policz do 10 i oddychaj głęboko...ok.
Idźmy drogą szukajmy plusów. Z kolanem już trochę lepiej i dziś już mogę brać się do roboty. Ta ciemnica za oknem nastraja mnie do zwinięcia się w kulkę i przewegetowania reszty dnia. Trudno. Twardym trzeba być nie miękkim!
Do dzieła!
19:30
+ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud
+200 pajacyków
I humor się jakoś poprawił =))))
niemownic
13 września 2013, 17:19dobrze napisane ostatnie słowa !
Sunschine
13 września 2013, 17:19Dzięki :) To wielkie pocieszenie. Dobrze wiedzieć,że nie tylko ja świruje! :))
aska1277
13 września 2013, 17:07ja tez tak mam przed okresem :) wiem ze to zadne pocieszenie. glowa do gory pozdrawiam