Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Blisko, coraz bliżej...


Bliżej niż myślałam? Mało mnie tu, nie wagowo, bo to jak widać rośnie w zastraszającym tempie...Mało mnie na Vitalii. Moje dziecko od jakiegoś czasu robi mi różne niespodzianki, przez co już 6 razy wylądowaliśmy w szpitalu... Maluszkowi "grozi" wcześniejsze zobaczenie mamy przez co muszę jak najwięcej leżeć. Nawiasem mówiąc, moja córka będzie synem :) Można się było domyślić po ilości problemów, które sprawia i po mega mocnych kopniakach :) Dziś minął nam 33 tydzień i choć naprawdę czuję się już ciężka,zmęczona i bardzo chciałabym zobaczyć swojego syna, to jednak dobrze byłoby gdyby malutki zechciał poczekać przynajmniej do 35tyg, szczytem marzeń będzie dla mnie tydz 37. 

Jeśli chodzi o kg nabyte w ciąży, to coś czuję, że nie uda mi się nie przekroczyć wagi, którą sobie założyłam a już na pewno jeśli dziecko urodzi się w terminie. Przed nami jeszcze 7tygodni (przy dobrych wiatrach) a do "wykorzystania" zostało 2,5kg. Przy ostatnim, wilczym apetycie kiepsko to widzę... Jednak póki co założenia nie zmieniam a nóż się miło zaskoczę :)