Koniec deficytu kilogramowego. Osiągnęłam wagę szczytową a do konca terminu jeszcze kawałek czasu, choć moją ciążę od kilku dni uważa się za donoszoną. Od 1 stycznia mam skurcze przepowiadające, bóle brzuszka, krzyża i żyję w stresie czy to już? Dziubek jest uparty i mimo wczesniejszych zapowiedzi przedwczesnego porodu chyba jednak zrobi po swojemu i jeszcze do lutego mi tam posiedzi... Oby nie... Jestem już zmęczona, źle sypiam i bardzo szybko się męczę. Wszystko jest gotowe na przyjęcie maluszka prócz niego samego jak widać :) Pozostało czekać i jak mawiają cieszyć się ostatnimi chwilami spokoju, choć ja raczej tego spokoju nie zaznam póki nie usłyszę słow "Synek, 10/10" :)
KmwTw
3 stycznia 2016, 22:49Oj, oby do końca i zdrowe było. :*
Sunschine
7 stycznia 2016, 11:21To najważniejsze :)