Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Po weekendzie


Nie mogę napisać jak bardzo grzeszyłam, bo mi przed samą sobą głupio. Nie było tego dużo ilościowo, ale jakościowo popłynęłam, aż milo. Mam tu na myśli nocną nasiadówę do prawie trzeciej nad ranem. Nie chce mi się liczyć ile pustych kcal wypiłam. Pół niedzieli mnie głowa bolała. ;) 

Poza tym codziennie założone 2 km przepływałam, trochę grałam w paletki, pocąc się przy tym obficie, a sobotni wieczór przetańczyłam. Może nie będzie tak źle w następny piątek. W każdym razie od jutra do weekendu zero grzeszenia. Chcę zobaczyć kolejny kilogram na minusie. 

  • teologg

    teologg

    17 sierpnia 2015, 06:03

    czasami trzeba i wypić :-) ale teraz już grzecznie wracaj do odchudzania, a waga na pewno pokaże spadek