Zaglądam sobie do was czasem dziewczyny choć nie piszę nic. <- to ma być podobno ninja, według vitaliowych emotikonek.
Pięknie sobie radzicie. Duże brawa. Tymczasem wchodzę sobie do mojego pamiętniczka i zerkam na pasek.
Na mój żółciutki pasek postępu. Na pasku zaś- słoneczko które wyznacza obecną wagę. Słoneczko sobie jest. I się nie rusza. Słoneczko nie drgnęło. Mniej więcej od roku z drobnymi wahaniami stoję w trybie nieruchomego słoneczka- 63 kg. Ostatnio ważyłam się w domu, było 64, ale nie rano, nie w bieliźnie i przed okresem.
Słoneczko jest więc sobie nieruchome dłuższy czas i wobec tego zastanawiam się- po wuja pana mi ten pamiętniczek. Może pora wyjść z tego małego generowanego autokosmosmu urojonego odchudzania. Może pora ogarnąć, że to właśnie jest waga dla mnie prawidłowa i korzystna- takie myśli towarzyszą mi coraz częściej
Kto z was jeszcze ma tak, że w czasie gdy myśli się o wszystkim tylko nie o diecie, gdy zerkasz przypadkowo w lustro, myślisz, cholera, fajna ze mnie babka, mam całkiem spoko ciało, o, mam fajną talię. O, nawet wyglądam jak człowiek.
Potem przychodzi jednak jakaś korba w mózgu, bo inaczej tego nie mogę nazwać i zaczynam ćwiczyć jak wariat a do tego- czy może być coś bardziej błędnego- znacznie redukuje spożywane kcale. I w tym okresie, kiedy zdawałoby się, powinnam chudnąć i wyglądać fit jak cud miód orzeszki znajduję miliard mankamentów- o matko jaki cellulit! o jakie mam wielkie łydy! ale mi się trzęsie brzuch! itepe itede. Ot, taki diabełek własnego mózgu.
Konsekwencją dużej ilości ćwiczeń i narzucanych restrykcji jest potem napad obżarstwa. Który trwa kilka dni. (przykład: :D rozwalają mnie te rysunki :DD) Potem obiecuję sobie dietę. I tak dalej.
NO KUŹWO KUŹWOWA! Debilem nie jestem, uważam się za ogarniętą laskę, kpię z diet cud a tymczasem sama wpadam w największą pułapkę świata płci pięknej- wieczną dietę. Nawet jeśli nie jest mi ona potrzebna. Nawet jeśli wiem, że mam zdrową wagę, wyglądam jak normalna dziewczyna i moje nieruchome słoneczko jest tego ewidentną oznaką.
Mam wrażenie, że czasem jesteśmy odgórnie sterowane- media narzucają zewsząd słowo "dieta", bombardują nas nim, koleżanki wciąż o nim mówią, jakoś tak przez osmozę chyba wchodzi nam to słowo do mózgu i wwierca się do ciała. I nie daje o sobie zapomnieć. Przy każdym posiłku, 5 razy na dobę, 7 dni w tygodniu. Głosik mówi- nie jedz tego, jesteś na diecie. A gdy już jesz mówi- Ojej, co Ty robisz, powinnaś być na diecie. Co za chore, chore myślenie. Same stajemy się swoimi największymi wrogami.
Więc wypowiadam wojnę słowu na D :D Ja, ostatni mohikanin Vitalii, ja Conan Barbarzyńca, ja Ryszard Lwie Serce ogłaszam iż pragnę ze wszech miar:
ogarnąć się
nie być już nigdy na diecie
ale zamiast tego
jeść jak człowiek a nie świnia
i uprawiać sport
czy to jest takie trudne?
chyba nie :) Życzę wszystkim dziewczynom aby biegnąc sobie przez Vitalię przeskoczyły przez tę zwaloną ciężką kłodę diety, chociaż to nie jest łatwe, bo trzeba sobie zaglądnąć w siebie, bo trzeba popatrzeć trochę dalej niż na to co się robi w tej określonej chwili, ale jaki chce się osiągnąć cel, jaki ma mieć to wpływ na przyszłość. Dieta jest tylko środkiem, który zarzucony, przyniesie odwrotny efekt. Zdrowe odżywianie jest tym stylem życia i biegu przez życie, które uczyni jeno dobro. Przecież wiecie o tym. Przecież nie muszę wam tego mówić. Czemu zatem tak mocno trzymamy się tego słowa, które wcale nie daje powera do działania, wręcz przeciwnie- zupełnie nas ogranicza!
Przeskoczywszy tę kłodę wiecznej diety, gdy już wam się to uda, będziecie silnie stały dwiema nóżkami na polance normalnego, zdrowego odżywiania. Jakaż to piękna polanka! Zielona! ;) Po niej biegnijcie jak najdłużej, najlepiej całe życie :)
Miłego hasania nam wszystkim.
Amen. Panie Boże zapłać.
BunnyIllusion
8 czerwca 2015, 16:57Mądrze prawi kobieta - polać Jej!!!
Nejtiri
13 sierpnia 2014, 22:24..gdzie się podziewasz.. brakuje mi Twoich wpisów..
anna987
26 maja 2014, 16:22Wyjęłaś mi ten cały tekst po prostu z mózgu. Czy Ty jesteś mną?!
breatheme
14 maja 2014, 17:18Mam wrażenie jakbym czytała o samej sobie. We mnie też siedzi jakiś wariat, który nie pozwala mi siebie polubić taką jaką jestem.. Jest to strasznie wkurzające. Konkurs jeszcze nie został rozstrzygnięty, ale coś czuję, że mam marne szanse na wygraną:) Tak, to kotleciki jaglane, które są bardzo dobre ;) Chociaż z takich wege kotletów to uwielbiam wręcz te z czerwonej soczewicy, które swoją drogą miałam dzisiaj na obiad;)
Shibutek
12 maja 2014, 12:22eh ja też na wiecznej diecie :D
leon42
10 maja 2014, 13:46Najwidoczniej organizm polubił odpowiednik słoneczka w kg :P
Vacaburra
9 maja 2014, 21:51I to jest najzdrowsze i najnormalniejsze podejście do sprawy! Oprócz bycia na diecie, trzeba też życ hehe Buziaki!