wczoraj jadłam niewiele, planu się trzymałam:
owsianka z bananem i otrębami, kawa
serek wiejski lekki z cynamonem
serek wiejski z tuńczykiem
mandarynki, kawa
zupa kalafiorowa bez zabielania - mała miseczka
łosoś wędzony - 200 g
pół szklanki zupy, 3/4 szklanki makaronu pełnoziarnistego z tuńczykiem i słonecznikiem
i tu się zaczyna...
4 lampki wina białego...
i proszę, wyszło z tym winem 1800 kcl z okładem.
Nie ćwiczyłam, bo nie maiłam czasu, sprzątałam za to,o 23.00 poszłam na spacer.
na wadze 58 dziś, ale czuje się bardzo opuchnięta, wszystko mnie boli, pierścionków nie zdejmę, stanik uciska, boli kręgosłup i nogi. Niech @ już w końcu raczy przyjść.
Wczoraj miałam kiepski humor, nie wiem jak będzie dziś. Musze ograniczać kalorie. Czuje się bezpiecznie, jeśli zjem mało, tak strasznie boję się dalszego tycia. Jaka byłabym dumna i szczęśliwa, gdyby udało mi się schudnąć, muszę myśleć o tym uczuciu.
Coś mnie ciągle wstrzymuje w miejscu i to coś to sama ja.
XXXXXXXXXX
ziabcia
26 października 2013, 09:21znam to uczucie..plan jest..kalorie spisane są ...i nagle robi się tego dużo za dużo;/
kaska040484
26 października 2013, 09:14Tak to już jest przed @ nie dość , że człowiek cały opuchnięty to jeszcze hormony walą do głowy i psują nam humor!!!!