Dzisiaj był już wpis, ale nie mogłam się powstrzymać przed dopisaniem czegoś.
W poprzednim wpisie pojawił się kryzys, spadek motywacji... Źle się czułam, zastanawiałam się czy iść na siłownię, bo byłam osłabiona, zmęczona i zła. Zaczęłam się zastanawiać czy dam radę.
Przyszedł mąż i na moje wątpliwości powiedział: jak się źle czujesz, to odpuść dzisiaj i idź jutro.
I wtedy powiedziałam: Nie. W połowie grudnia, jak się źle czułam w dniu wyjścia na basen i odłożyłam go "na jutro" to nie wybrałam się do końca miesiąca. Nie mogę tego powtórzyć, bo wszystko zawalę.
To, że jestem często osłabiona, źle się czuję, mam lekkie zawroty - to niestety negatywny aspekt, z którym muszę żyć. To są objawy mojego chorego błędnika, na którego biorę leki. Nie mogę się poddawać zanim gdzieś wyjdę.
I postanowiłam, że pojadę na siłownię i dopiero jeśli tam, po rozpoczęciu ćwiczeń nadal będę się źle czuła, to wtedy odpuszczę i wrócę wcześniej do domu.
Dopiero po tym jak spróbuję.
I wiecie co się stało? Nic. Zapomniałam o swoim złym samopoczuciu, skończyłam cały trening, później chwilę zrelaksowałam się w saunie i wróciłam do domu.
I wiecie co jeszcze wróciło? Moja motywacja, moja moc i moja wiara, że tym razem się uda
Mój pierwszy kryzys w tym odchudzaniu trwał kilka godzin.
Mam nadzieję, że nie dopadnie mnie znów przez przynajmniej dwa tygodnie.
I że nawet jak mnie dosięgnie, to nie potrwa dłużej.
I teraz mogę - już pozytywnie - życzyć Wam spokojnego wieczoru :)
PS. Jeszcze muszę podliczyć wodę, a jeśli jeszcze było jej za mało, to dopiję tyle, żeby wpisać w tabelkę Zdrowej Rywalizacji Punktowej to piękne, okrągłe 10. Po raz pierwszy. I nie po raz ostatni.
asiul123
18 stycznia 2017, 21:34Wow, pięknie! Jestem z ciebie bardzo dumna, a twój wpis aż kipi pozytywną energia! Fantastycznie że się nie poddalas !
SzczesliwaByc
18 stycznia 2017, 21:44Dzięki :) Też jestem dumna :) I wpis kipi pozytywną energią bo ja ostatnio cała nią kipię :) Tylko mierzyłabym się codziennie, ale po dzisiejszym mierzeniu sobie odpuszczę, bo niby mi przybyło po 1 cm w brzuchu i talii.. ale chyba się wody po prostu opiłam ;-)
mikka133
18 stycznia 2017, 00:15Brawo ! Tak trzymaj !:)
SzczesliwaByc
18 stycznia 2017, 21:00Jutro znów wyjście :) I aż mi smutno, że kolejna siłownia dopiero w poniedziałek... haha, nie wierzę, w to co mówię ;-) Ja tęsknię za ćwiczeniami ;-)
mikka133
18 stycznia 2017, 21:40Ooo pozazdroscic takiego zapalu !
Orzeszek1984
17 stycznia 2017, 23:53Super wręcz rewelacyjny finał ☺ super zrobiłaś i będą pozytywne efekty
SzczesliwaByc
18 stycznia 2017, 21:01oj tak, nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy, a wczorajszy dzień zaczął się kiepsko, a skończył super - i na taki finał mojego wieloletniego odchudzania liczę :)