Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nie nie nie....jeszcze nie zrezygnowałam :)


Waga: 68,6 kg (ale w czwartek rano było 68,0)

Trochę mnie tu nie było... ale wcale nie dlatego, że sobie odpuściłam. Pierwszy weekend sierpnia (w zasadzie długi weekend, bo od czwartku) byliśmy na zlocie rodzin harcerskich środowiska mojego Małża. Nie jadłam tam za ciekawie, bo kucharki szczyt swoich sukcesów zawodowych miały jakieś 20-30 lat temu (czyli był dostępny tylko biały chleb, pasztety i dżemy). Za to ruchu było dużo (spływy kajakowe, wycieki piesze itp.). Obiecałam sobie, że napiszę w następny piątek za te dwa dni.

Nie przemyślałam tego, bo w następny piątek wypadały moje urodziny. Kupę pracy przed nimi, potem ciągle ktoś nade mną stał....no to pisze teraz

jak widać waga nie spada. Wymiary prawie też. A jednak, jak patrzę na siebie w lusterku, to odnoszę wrażenie, że wysmuklałam. Mam zdjęcia z początku mojej przygody. Musze poprosić P. żeby zrobił mi takie zdjęcia teraz i sobie porównać.

Przywiozłam od rodziców całe skrzynki warzyw z przydomowego ogrodu ich przyjaciela. Muszę pozmieniac trochę wpisy w diecie, żeby to uwzględnić. Od poniedziałku wakacje (jedziemy w góry), więc muszę mieć pusta lodówkę.

A.....Małż pożyczył rower od naszego kolegi z pracy i jeździ na nim codziennie do pracy i z pracy(strach)(zimno)

  • MadziuniaP

    MadziuniaP

    18 sierpnia 2020, 04:43

    Super że jesteś :) o kurcze, to się mąż zawziął 🙈 a z waga to u mnie podobnie- ani drgnie a ubrania luźne ;)

    • szkacik

      szkacik

      18 sierpnia 2020, 09:17

      Bo w zasadzie kogo interesuje waga....tego i tak przechodnie nie widzą patrząc na Ciebie :)

  • Janzja

    Janzja

    17 sierpnia 2020, 13:49

    Brzmi jak porządne lato - najważniejsze, że ruch jest :)