Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Sierpień miesiącem trzeźwości ;p


Pomimo że do kościelnych spraw mi daleko, to adoptuję na użytek własny ten slogan, bo potrzebuję detoksu jak kania dżdżu. 

W środę zapiłam przestrasznie, wywaliłam się na rowerze i poobdzierałam, w czwartek miałam takiego kaca że nie poszłam do pracy i cały dzień rozkminiałam swoje pożałowania godne zachowanie. Doszłam do dwóch wniosków: po pierwsze, jedyne co może mi pomóc to całkowite odstawienie alkoholu, bo nic dobrego z picia nie wychodzi, same puste kalorie, a poza tym zawsze mam po nim gastrofazę, a później, już na kacu, jem same straszne rzeczy. No i męczy mnie jakaś taka zgaga od paru dni. 

Po drugie, odstawiam fejsa, jest taka fajna strona: 99daysoffreedom.com gdzie można stworzyć sobie licznik odliczający 99 dni bez fejsa. Mi zostało 97, ale za 5h będzie już "tylko" 96 ;)

Poza tym pod względem jedzeniowym okej, od wtorku z uwagi na obvious reasons nie ćwiczyłam, jedynie wczoraj i dzisiaj całowałam się z moim Holendrem ;) (który nota bene w swoim aucie powiesił breloczek jaki mu dałam jako prezent z Polski <3 )

Teraz pojadę do miasta, mam plan obkupić się w same zdrowe rzeczy i później w końcu wyczilować, miałam iść na paradę gejowską, ale znajoma z pracy z która miałam iść nie odzywa się :( No ale mam zamiar ćwiczyć, so keep tuned!