Uch uch, me and my crazy life, nie mam na co życiowo narzekać, no chyba że na brak czasu i wzdęcia przeogromne, ale dzisiaj bolało mnie też coś w podbrzuszu, mam nadzieję, że to znak zbliżającego się okresu.
czwartek
musli, jogurt sojowy, banan
kawałek piernika
3 plastry dyni pieczonej z pastą z buraka i jogurtu (z tureckiego bufetu)
jabłko, jogurt sojowy, 10g czeko
sałatka z 4 meatballs, kromka pumpernikla
1/2 buteleczki wina
1,5h chodzenia, 30 min rowerek
piątek
omlet 2 jajka, 1 łyżeczka konfi, banan
jabłko, jog. soj, kartonik mleka ryżowego (trochę mnie ssało)
sałatka z 1/2 puszki tuńczyka i jajkiem, 1 kromka pumpernika
3 łyżki kaszy jęczmiennej z łyżką hummusu, warzywa
1 lampka brandy
tatar z łososia z warzywami (z knajpy)
50 min chodzenia
Nie ważę się, nie mam ochoty przez te wzdęcia.
angelisia69
11 października 2014, 05:17widze ze alko sobie nie odmawiasz :P ja tez nie potrafie :P wole nie zjesc czegos a w zamian wypic
szmaragdowa.woda
11 października 2014, 09:53priorytety ;) trudno nie pić, jak szefowa stawia ;p