Generalnie u mnie bez zmian.
Czytam was wiernie ale robienie notatek to ostatnio ponad moje siły. Cały personel w pracy chory na grypę albo ma rota wirusa a prawdziwi nieszczęśnicy jedno i drugie. Mnie póki co dopadło drugie w tym sezonie mega przeziębienie. Dawno nie miałam takiego pecha. Albo się starzeję albo nieumiejętną dietą zabijam swoją odporność :/
Musze poszukać kiszonej kapusty.
Plany na weekend: sprzątanie i leżenie. Może nie brzmi ambitnie ale wstanie z łóżka to jak przebiegnięcie maratonu.
Te szalejące choróbska to pewnie dlatego, że zimy nie sa już prawdziwymi zimami tylko miksem jesieni, zimy i wiosny.
W pracy jest ok. Jedyny minus jest taki, że nie mam kiedy spożywać płynów. Czasem nawet całej herbaty nie daję rady wypić. Więc staram się nadrabiać wieczorem ale to oczywiście skutkuje nocnym wstawaniem :P
Od pon przechodzę na zmiany 12h więc będzie lepiej :D
Waga bez szału ale pozbyłam się nadmiaru z okołoświątecznego i noworocznego szaleństwa ;)
Powolutku ale do celu.
Pozdrawiam :*:*:*
Luvia
11 stycznia 2013, 21:54Och, not ot dobrze, że się nadmiaru pozbyłas :)