Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
3dzień II faza SB


Kurcze mam dość, chciałabym zasnąć i przespać ten zły czas zimowy.

Wściekłam się wczoraj na życie, na boga, na ludzkość...

przeczytałam artykuł o piesku, który przy budzie jadł swoje odchody i pił mocz, żeby przeżyć, bo pani właścicielka nie uznawała za stosowne go karmić. Piesek był wzięty ze schroniska do piekła. I jak takie coś może nazywać się człowiekiem??? Ja się wstydzę za takich ludzi, wstydzę się za tych wszystkich zwyrodnialców. Wiem, jestem obłudna bo sama jem mięso, ale cholera, mam o to do siebie pretensje, nienawidzę siebie za to. Mam nadzieję, że dojrzeję jeszcze do wege. Póki co jem tylko drób, jajka tylko z wolnego chowu. Wiem, wiem, że to ciągle mało... I tak bardzo boli mnie ta znieczulica wobec zwierząt, nawet w kościele nie słyszę, żeby ksiądz zająknął się na temat zwierząt: żeby miały ciepłe schronienie, ciepłe jedzenie choć raz na dzień, czy miskę czystej wody w upał. Zeby szanować każde życie a nie tylko poczęte, każde życie czy to ludzkie czy zwierzaka. Mam dość!

Jakby tego było mało to miałam nerwowy dzień w pracy, w domu i nagle okazało się, że zajadam złość. Nie mogłam się opanować. Nie kontroluję tego koła: złość=jedzenie.

Menu na dziś mam ciągle to samo. Już nawet myśleć mi się nie chce co zjeść, jak przygotować. Machnalnie pakuję do pudełek:twarożek, jogurt, jakaś sałatka, biorę sok pomidorowy i bakalie. Zero inwencji, zero pomysłu. Totalny marazm.

Dobija mnie jeszcze to, że święta sie zbliżają, że sylwester, że ciągle muszę robić dobrą minę do złej gry. Tylko czego ja chcę? Przecież mam całkiem udane małżeństwo, dobrego męża,mądrą i zdolną córkę, dom, pracę. Ja się nie nadaję do tego życia. Dobra koniec marudzenia bo i tak nikt mnie nie zrozumie. Przecież ja sama siebie nie rozumiem.

  • justynad81

    justynad81

    8 grudnia 2010, 14:39

    ku Twojemu zdziwieniu po niekad Cie rozumie. Kazdy ma lepsze i gorsze okresy w zyciu. Kiedy zatrzymam sie na chwile, pomysle o zyciu, o rodzicach, rodzenstwie ktozy sa tak bardzo daleko ode mnie, o calej tej "zasranej" Ameryce to rece opadaja. stres, nerwy, szukanie dziury w calym a w gruncie rzeczy przeciez jestem szczesliwa. Glowa do gory. Wez wieczorem rodzinke na sanki...bedzie milo, poszalejcie jak w latach mlodosci zapominajac o calym bozym swiecie. A pozniej goraca czekolada...i usciski.