Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
12.04


Witam witam i o zdrówko pytam:)
Kolejny dzień,wszystko idzie jak należy,weszłam już na dobre tory bo głodna już nie chodzę:)
Zawsze pierwsze 2-3 dni diety to makabra,człowiek głodny i zły,a teraz to już tak jakoś normalnie jest,nie myślę non stop o jedzeniu,co chyba dobrze świadczy:)
Wczoraj próbowałam uskuteczniać placuszki serowe,kiedyś miałam przepis od jednej z Was,ale mi go wcieło,próbowałam go wczoraj odtworzyć,ale ogólnie gówno mi wyszło:)Taki ze mnie talent kulinarny.Też tak macie że codziennie kombinujecie co by tu zjeść,żeby było dietetycznie,w miarę zdrowo,a w głowie pustka?Ja normalnie nie mam pomysłów i niedługo wyjdzie tak że będę jeść to samo:)
Waga schowana głęboko do szafy,bo jak codziennie na nią wchodzę to tylko mi małpa w głowie miesza,raz tak raz siak i człowiek sam już nie wie ile waży,więc ogólnie mam ją głęboko w poważaniu.Dzisiaj dowiedziałam się o kolejnej motywacji dla mnie,mianowicie w przyszłym roku,jakoś na początku z tego co wiem,siostra cioteczna planuje swój ślub,oczywiście jestem zaproszona więc wartałoby jakoś wyglądać,nie jak baleron owinięty sznurem,ale jak sexi kobitka:)Więc spinam dupencje i jade z koksem:)
Ostatnio sobie tak myślałam że jak się tyle waży to strasznie ciężko jest biegać,choćby tylko truchtem,a tu wczoraj niespodzianka,tak sobie maszerowała i stwierdziłam że w sumie można by się trochę przebiec.Okazuje się że nie taki diabeł straszny,nawet nie było tak źle.A w ogóle nie wiem czy Wam mówiłam,miałam kiedyś rowerek stacjonarny,swoją drogą bardzo fajnie się na nim ćwiczyło,no i się okazało że jak mnie nie było to rodzice go komuś oddali,bo stwierdzili że i tak go pewnie nie będę używać.Nosz kurna.....no i trzeba będzie pomyśleć nad zakupem nowego.Marzy mi się bieżnia,ale kurde droga trochę.Może jak wygram w totka to sobie zafunduję,chociaż z moim fartem to nie ma co na to liczyć:)
Uciekam troszkę tłuszczyku spalić,miłego dnia Wam życzę,buźka:)