Brzuszne nie-wiadomo-co...
Wczoraj pod koniec pracy zaczęły mi się jakieś rewelacje żołądkowo-brzuszno-wszelakie. Wieczór spędziłam między pozycją embrionalną a półsiedzącą, gdy było lepiej. Totalna masakra. Zbierało mnie na wymioty a z drugiej strony zatkało mnie w każdy możliwy sposób. Nie mam pojęcia na co tak zareagowałam, ale nie polecam. Nad ranem powiedzmy było znośnie i poszłam do pracy, ale zjedzenie suchej bułki z jogurtem przez cały dzień i to w bólach będzie mi jeszcze długo kazało błogosławić każdy objaw dobrego apetytu. A miałam sobie jeszcze dzisiaj popuścić wodzy przed jutrzejszą dietą :P
W sumie może nawet lepiej, będzie łatwiej zacząć czwartkowe dietowanie :)
Trzymajcie kciuki!
am3ba
29 stycznia 2015, 17:15i jak?:)
thewonder
29 stycznia 2015, 20:271 dzień do przodu ;)