chociaż paskudnie za oknem przyniósł sporą dawkę optymizmu. Czuję, że wracam na wyznaczoną drogę i dalej staję do walki o piękną sylwetkę. W ramach poprawy nastroju umówiłam się z moim fryzjerem, żeby wziął w obroty moją strzechę, która natychmiast potrzebuje ostrego cięcia. Zastanawiam się też nad zmianą koloru, ale może jeszcze nie dziś. Mam zamiar też wprowadzić dwie zasady. Po pierwsze lepiej planować posiłki, bo ostatnio robiłam to na chybił trafił, a po drugie za każdy grzech żywieniowy (2zł) i brak ćwiczeń (5zł) wrzucać do skarbonki pieniądze, które przeznaczę na jakiś szczytny cel. Muszę najpierw sprawić sobie taką skarbonkę, raczej większą znając swoje słabości. Pomysł ten podsunęła mi jedna z dziewczyn na Vitalii, chociaż ona nagradza się pieniędzmi wrzuconymi do skarbonki za dni bez słodyczy i dni z ćwiczeniami. Może ta metoda bardziej mnie zmobilizuje. Jak to mówią tonący brzytwy się chwyta, więc myślę, że każdy sposób (oczywiście w ramach rozsądku) jest dobry, żeby osiagnąć to czego się pragnie.
bendorfina
11 stycznia 2011, 11:17tylko niech cel nie będzie za szczytny żebyś nie chciała więcej wrzucać - bo to oznacza więcej pokus. Niemniej jednak wracaj na właściwą drogę :). Powodzenia
little0angel
11 stycznia 2011, 10:31Pomysł bardzo dobry ;) Ja też wracam na dobrą drogę... Obym tylko znowu się nie złamała...