Właśnie dziś uświadomiłam sobie, że mija 12 lat odkąd założyłam konto na Vitalii. Trochę to smutne, że przez prawie cały ten czas nie udało mi się osiągnąć tego na czym mi tak bardzo zależy. Zdaje sobie sprawę, że we wcześniejszych latach moje odchudzanie nie szło w dobrym kierunku. Szybki start, małe sukcesy, a jak się zaczynały problemy to zamiatałam je pod dywan, udając, że nic złego się nie dzieje, zapominając, że miałam dobiec do mety i takim sposobem dobiłam do 153 kg. Przełomem był luty 2016 roku kiedy mój brat postawił mnie do pionu. Nie była to miła rozmowa, której następstwem było to, że nie odzywaliśmy się do siebie przez 2 miesiące (a zawsze robiliśmy to bardzo często jeśli nie osobiście to telefonicznie). W końcu przetrawiłam jego słowa i ten czas wykorzystałam na przygotowanie się do wprowadzenia zmian. Może niektórym wydać się to dziwne, że przygotowania zajęły mi tyle czasu, ale ja znam siebie i wiem, że jedną z moich wad jest to, że szybko zapalam się do czegoś, a później równie szybko przygasam. Chciałam, żeby teraz było inaczej i tak było do grudnia 2017, kiedy schudłam prawie 50 kg. Wydaje się niemożliwe, a jednak mi się udało. Czułam, że jestem silniejsza, że już teraz wszystko pójdzie jeszcze lepiej. Niestety byłam w błędzie, bo okazało się, że problemy, szczególnie z psychiką, spowodowały kompletne załamanie, a co za tym idzie wzrost wagi. Po pół roku bezczynności i ogólnego marazmu udało mi się otrząsnąć. Od czerwca znowu podjęłam próbę ogarnięcia się z tym wszystkim. Początek był trudny i tak na dobrą sprawę prawdziwą przemianę zaczęłam od 5 lipca. Na razie jest dobrze, ale wiem, że za chwilę może tak nie być. Nie chcę się poddawać, ale czy dam radę to już inna kwestia. Jestem już teraz przygotowana (przynajmniej taką mam nadzieję) na niepowodzenia i trudy w odchudzaniu. Wiem jak gorzko smakuje porażka, ale też wiem jak słodki ma smak sukces. Ja bardzo lubię słodycze. Jestem uzależniona od cukru i raczej powinnam go unikać, ale słodycz odniesionego zwycięstwa nad sobą samą jest bardzo kusząca. Wystarczy tych wspominek czas zacząć działać dalej, żeby dojść do końca tej drogi, do upragnionej mety :D Zaraz wskakuję na rower i pędzę na bazarek po warzywa i owoce. Życzę wszystkim powodzenia w realizacji swoich odchudzających i nie tylko planów. Miłego dnia :D
fitball
15 sierpnia 2018, 09:29wow, a mnie się wydawałaś zawsze taka konsekwentna, a nie taka, że się szybko nakręcasz i rezygnujesz... będzie dobrze, 3mam kciuki , będzie dobrze, udało się 50 kg, niesamowite, uda się i więcej...
tibitha
15 sierpnia 2018, 09:40W niektórych sprawach jestem bardzo konsekwentna. Niestety w sprawie odpowiedniego żywienia do niedawna szło mi kiepsko, zresztą wynik 153 kg mówi sam za siebie. Dopiero od ponad dwóch lat zaczęłam być bardziej zdyscyplinowana i to też z różnym skutkiem. Gdybym nie miała tego półrocznego kryzysu to pewnie teraz moja waga byłaby grubo poniżej 100 kg i do końca roku mogłabym osiągnąć taką, która mieści się w normie. Jednak nie cofnę czasu, bo ani ja, ani nikt inny nie ma takiej możliwości, ale chcę zrobić co tylko będzie w mojej mocy, żeby zdobyć swój Mont Everest :) Dziękuję Ci za wsparcie i ciepłe słowa :)
koral05
14 sierpnia 2018, 21:08Moja historia jest podobna :-) Ale nadal walczymy. Trzymam kciuki za Ciebie i za siebie również. Pozdrawiam serdecznie.
tibitha
14 sierpnia 2018, 21:23Jak mawiał pewien chorąży : "Ninja nie może być miętka, ninja musi być twarda" ;) Cały czas staram się być tą drugą. Ja za Ciebie też będę trzymać kciuki. Pozdrawiam Angela :)
ana441
14 sierpnia 2018, 15:48Napisze, może komuś się przyda. Ze skierowaniem od lekarza pierwszego kontaktu mozna brac udzial w terapii w Przychodni Uzależnień. One sie kojarza z AA ale jedzenie to tez uzależnienie. Zajecia sa indywidualne i grupowe. Na jednym forum dziewczyny dzielily sie praktycznymi radami i to mi utkwilo w pamięci. Nie kazdego stac na wizyty prywatne u psychologa a wielu z nas przydaloby sie nauczyc walczyć ze stresem. Odpoczywac. Pozdrawiam Ania
tibitha
14 sierpnia 2018, 16:12Dziękuję bardzo za radę :) Jeśli w przyszłości będę miała znowu kryzys i nie będę mogła sama sobie z nim poradzić to na pewno skorzystam z Twojej rady. Mnie ostatnio podczas stresującej sytuacji pomogły ćwiczenia oddechowe, dzięki nim udało mi się opanować, a nie zajeść negatywne emocje. Pozdrawiam Angela :)
Elamela.gd
14 sierpnia 2018, 12:23Jesteś moja motywacją :) Miłego dnia !!!!
tibitha
14 sierpnia 2018, 13:07Dziękuję bardzo :D Wzajemnie :)
CzesiaPe
14 sierpnia 2018, 12:04damy radę! mi trochę ulżyło, że moje nieumiarkowanie w słodyczach to jest IO, po mega sytym zdrowym posiłku potrafiło mnie tak ssać, że musiała jeść słodkie. Teraz jest łatwiej walczyć z tym uzależnieniem. A za Ciebie trzymam kciuki, musi się udać!
tibitha
14 sierpnia 2018, 12:21Za moim problemem ze słodyczami nie kryje się żadna jednostka chorobowa, więc nie mogę zwalić winy na nią, po prostu sama do tego doprowadziłam. Żeby wszystko było ok pewnie już do końca życia będę musiała być na cukrowym odwyku, ale jak chce się być zdrowym to warto się pomęczyć. Dzięki :D
Abecedariusz
14 sierpnia 2018, 09:44Z motywacją jest dokładnie tak jak piszesz - jeśli za szybko zapłoniemy, równie szybko gaśniemy, jak zapałka. Tak samo jest z wypaleniem zawodowym w pracy. Jak bardzo dużo dajemy z siebie na starcie, to szybko przestaje nas cieszyć ta praca. Że wszystkim powoli. Najważniejsze jest sobie, na każdym nowym etapie, układać wszystko w głowie. Teraz jesteś tak zdeterminowana i masz tak piękny sukces za sobą, że powoli powoli i do celu :) Dasz radę!
tibitha
14 sierpnia 2018, 09:57Dziękuję za ciepłe słowa :D
Gramatyka
14 sierpnia 2018, 08:49Trzymaj się i wytrwaj :)
tibitha
14 sierpnia 2018, 09:22Dziękuję bardzo :D
Piegotka
14 sierpnia 2018, 07:36Mocno trzymam kciuki by udało się pokonać własne słabości i dojść do końca drogi☺
tibitha
14 sierpnia 2018, 09:21Dziękuję bardzo :) Chciałabym dotrzeć do mety do końca przyszłego roku. Cel ustawiony mam na 58kg, ale jak będzie 70 to też się będę bardzo cieszyć :D