mowa o moim ślubnym.Zauważył,że ostatnio jestem jakaś śnięta i postanowił mnie ratować - już mi to bokiem wychodzi. Spacery,wypady do miasta,spotkania ze znajomymi...Nie cierpię jak ktoś mi organizuje życie.Ma to jeden plus-izoluje mnie od teściów.Zresztą, taki chyba miał cel.Jeśli chodzi o dietę to dupa- rano jest ,a wieczorem już nie.Niewierna.Dobrze chociaż,że wraca...
Mam nadzieję,że u Was z dyscypliną lepiej, pozdrawiam wszystkich,miłego dnia!
Michal87
6 czerwca 2007, 18:00Dzięki za miły wpis. Co do ramion problemem może być nadmiar skóry i tu trzeba popracować nad jej jędrnością, dodatkowo warto wzmocnić tą partię takimi ćwiczeniam jak np. pompki, warto by też zainwestować kilkanaście zł w małe hantelki a wtedy wachlarz ćwiczeń znacząco się wydłuża :). I jeszcze jedno skoro twierdzisz, że znasz się na gotowaniu a masz problemy z dietą to udowodnij te słowa i postaraj się przyrządzić kilka potraw tzw. LOW CARB czyli ze znikomą ilością węglowodanów (cukrów) hehe może nawet sam zamieszcze kilka przepisów i zdjęć jak to wygląda bo jest to nie lada sztuka. Pozdrawiam i życzę sukcesów.
asej3
6 czerwca 2007, 12:33Co to za slub? Pisze z boku, ze jestes zamezna .. Buzka-chyba sie zgubilam.
Jana82
6 czerwca 2007, 11:55wypoczełam, ale nia za bardzo, bo byłam tylko 2 dni (nawet niecałe). No a mąż widzę nieźle wziął się za organizację Twojego zycia. też pewnie po jakimś czasie miałabym dość. A może z nim o tym pogadasz? Pozdrawiam
tatankatanka
5 czerwca 2007, 21:05Cieszę się, ze przeczytanie mojego pamiętnika zmotywowało Ciebie. Trzymam kciuki żeby to nie było krótkotrwałe. Wiem jak to jest. Ja przedtem zazwyczaj po 2 tygodniach miałam dość. Teraz jest inaczej. Po pierwsze dotarło do mnie tak naprawdę dlaczego chcę schudnąć i teraz wiem, że nie wystarczy stwierdzić: bo wszyscy wokół są szczupli lub bo mąż ogląda się za szczupłymi itp. Trzeba też zdać sobie sprawę na czym odchudzanie dokładnie polega. Fakt, że ja wspomagam sie meridią ale nie miałam już innej opcji ale wiem też, że schudnięcie to dopiero część sukcesu. Później też czeka nas ciężka praca (jeśli nie cięższa) i nie można sobie pozwolić na powrót do starych i nie zdrowych nawyków. Trzymam kciuki za Twoją silną wolę i sukces który napewno osiągniesz. Jak masz ochotę pogadać czasem to pisz w moim pamiętniku. Pozdrawiam.
ssylka
5 czerwca 2007, 20:42Troszkę Ci współczuję ale chyba nie jest najgorzej, dziękuję Ci za wsparcie, a tak z innej beczki CALKAMN rzuciłą hasło o spotkanie w realu ... no zgadnij gdzie ???? w Poznaniu co Ty na to????
asej3
5 czerwca 2007, 17:00Wymagaj od siebie po troszeczku:) Ja wiem, ze latwiej nie zjesc rano ale mzona sie odzwyczaic. Ja starm sie 3 posileczki bo nad 4 nie panuje ale jeszcze mam problem z iloscia:)) Powodznie i walcz dzielnie.
lmatejko67
5 czerwca 2007, 12:40i nie daj zlemu nstrojowi. Buziaki!
Demonek27
5 czerwca 2007, 09:48Na wieczorny napad głodu najlepsza jest maślanka..przynajmniej dla mnie:)U mnie z dyscypliną od wczoraj znowu dobrze, trzymam kciuki i zapraszam do mnie.
KANIA123
5 czerwca 2007, 09:46CO DO MOJEJ DYSCYPLINY TO MAM Ją DOPIERO OD WCZORAJSZEGO DZIONKA...TRZYMAJ SIE i nie poddawaj ...miłego dnia i powodzenia w dietkowaniu
Smutasek82
5 czerwca 2007, 09:46Ja też nie lubię jak mi ktoś życie organizuje, ale z drugiej strony lubię jak mój facet zorganizuje jakieś wyjście, spotkanie z przyjaciółmi - po prostu jak czasami przejmie inicjatywę...ale tylko czasami ;) Kobietom chyba ciężko dogodzić :) Trzymaj się cieplutko i słonecznego dzionka życze. Pa
Anka24
5 czerwca 2007, 09:42dasz radę...trzymam kciuki