Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kobieta w wielkim mieście


Po feriach wróciłam do Krakowa. Jak zapowiadałam postanowiłam odkurzyć mój rower i odbyć pierwszą przejażdżkę. Po zajęciach zeszłam do piwnicy by wyprowadzić rumaka, gdy okazało się, że przednie koło potrzebuje powietrza. To mnie nie zaskoczyło. Wróciłam po pompkę i to właśnie tu zaczęły się schody. Najpierw nie mogłam w ogóle wyjechać rowerem z piwnicy wielkości metr na metr załadowanej jakimiś meblami. Później 30 minut męczyłam się by napompować to koło. Nic to nie dało... Wkurzyłam się na maxa, bo tak bardzo napaliłam się na ten rower. Postanowiłam jednak, że pogoda jest tak piękna, że grzechem będzie to zmarnować. Namówiłam koleżankę i wybrałyśmy się na spacer nad Wisłę. Łaziłyśmy tak 2 h. Oj się dotleniłam. Do tego pragnę jeszcze doliczyć 40 minut marszu na i z uczelni. Po powrocie na mieszkanie wiadomo ploteczki z dziewczynami. Asia (współlokatorka) się zaręczyła! Gadamy, oglądamy sale weselne, gdy nagle dostaję smsa: Kolacja, za 30 minut bądź gotowa. P. Serce chciało mi wylecieć z piersi. Jak ja go uwielbiam... Było późno około 21.00 (małe przygody P z dotarciem do mnie), P umierał z głodu i poszedł do KFC po kurczaka. Myślałam, że nos mi urwie ten zapach. Szybko więc pobiegłam do salad story po małą hawajską. Uf, udało się. Później P odwiózł mnie na mieszkanie więc postanowiłam go wykorzystać i napompował mi to koło. Tak się cieszę! Jutro pierwsza przejażdżka.
Tak upłynął poniedziałek, dzień pierwszy. A potem nastała noc :P

Dziś zajęcia były od 8.00 rano do 20.30... Oj się wysiedziałam, wymęczyłam. W tym semestrze zaczęła nam się metodyka wychowania fizycznego i prowadzi nam gość (niezłe ciacho), który jest trenerem kadry narodowej w jakiś tam walkach, jest aktorem w teatrze, kieruje grupą kaskaderów w W11 i detektywach, współpracuje z telewizją, jest trenerem sportowców w Pekinie, brał udział w 3 edycji "Mam talent", prowadzi zajęcia na uczelni... więcej nie pamiętam. Co za gość. Podziwiam go. Taki młody, tyle zapału, już się cieszę na nasze zajęcia, a z tego co mówił to będą same praktyczne tj. jakieś przewroty, fikołki i inne akrobacje. Wieczorem miałam seminarium i promotorka sprawdziła mi pierwszą część pracy i powiedziała, że "mam dobry styl i jeśli nadal tak się będę starać to obrobię się już w połowie czerwca". Miód malina :) Dzień upłynął szybko. Udało mi się jednak wykonać około 80 minut marszu, to mnie cieszy.
Tak upłynął dzień drugi, wtorek. A teraz nastanie noc :P


Menu z wczoraj i dziś:
- staram się wybierać jak najmniejsze zło, w lodówce same warzywa, serek wiejski, jogurt naturalny i dwie parówki
(jutro urodziny Ewy, mojej drugiej współlokatorki i planujemy zrobić jej kolację niespodziankę, ja mam być kucharzem, zrobię sos pomidorowy z indykiem i makaron pełnoziarnisty, może ptasie mleczko z owocami na bazie jogurtu naturalnego; jeśli się uda wrzucę fotki)

Aktywność z wczoraj i dziś:
- 2 - godzinny spacer
- około 100 minut marsz

Do jutra :)

Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...
  • fokaloka

    fokaloka

    18 lutego 2014, 22:03

    Spacery dobra rzecz :) Ale super, że rower masz już sprawny, teraz nic tylko śmigać :D