Tak upłynął poniedziałek, dzień pierwszy. A potem nastała noc :P
Dziś zajęcia były od 8.00 rano do 20.30... Oj się wysiedziałam, wymęczyłam. W tym semestrze zaczęła nam się metodyka wychowania fizycznego i prowadzi nam gość (niezłe ciacho), który jest trenerem kadry narodowej w jakiś tam walkach, jest aktorem w teatrze, kieruje grupą kaskaderów w W11 i detektywach, współpracuje z telewizją, jest trenerem sportowców w Pekinie, brał udział w 3 edycji "Mam talent", prowadzi zajęcia na uczelni... więcej nie pamiętam. Co za gość. Podziwiam go. Taki młody, tyle zapału, już się cieszę na nasze zajęcia, a z tego co mówił to będą same praktyczne tj. jakieś przewroty, fikołki i inne akrobacje. Wieczorem miałam seminarium i promotorka sprawdziła mi pierwszą część pracy i powiedziała, że "mam dobry styl i jeśli nadal tak się będę starać to obrobię się już w połowie czerwca". Miód malina :) Dzień upłynął szybko. Udało mi się jednak wykonać około 80 minut marszu, to mnie cieszy.
Tak upłynął dzień drugi, wtorek. A teraz nastanie noc :P
Menu z wczoraj i dziś:
- staram się wybierać jak najmniejsze zło, w lodówce same warzywa, serek wiejski, jogurt naturalny i dwie parówki
(jutro urodziny Ewy, mojej drugiej współlokatorki i planujemy zrobić jej kolację niespodziankę, ja mam być kucharzem, zrobię sos pomidorowy z indykiem i makaron pełnoziarnisty, może ptasie mleczko z owocami na bazie jogurtu naturalnego; jeśli się uda wrzucę fotki)
Aktywność z wczoraj i dziś:
- 2 - godzinny spacer
- około 100 minut marsz
Do jutra :)
Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...
fokaloka
18 lutego 2014, 22:03Spacery dobra rzecz :) Ale super, że rower masz już sprawny, teraz nic tylko śmigać :D