Wpis czy rowerek? Wybrałam pedalowanie, więc nici ze wpisu, bo mała dziewczynka już wy wiecie co. No tak. Kompek wrócił, bo ściąganie części potrwa z 10 dni a chory tęsknił zwłaszcza za mną. Kryzysowa Islandia właśnie dała nam sie we znaki. Komputer przy zakupie dostał dwu letnią gwarancję, z czego rok od firmy Apple i rok od tutejszego sklepu Apple. W tym czasie sklep kaput znaczy zbankrutował, wobec czego nowy sklep oznajmił ze owszem naprawi sprzęt ale za część trzeba będzie zapłacić. A że zaszwankowała matryca... wiecie, rozumiecie który z męskich atrybutów by nas strzelił! Zaczęły sie telefony do znajomych z kontaktami, kombinacje i wyprawy oraz sięganie po środki przeróżne żeby tylko nie płacić. Bo co nas obchodzi że sklep splajtował, jest gwarancja i kropka. A tu nawet rzecznik praw konsumenta ręce rozłożył i minę zrobił, ze tak mu przykro. Nam też.
Dziecię niestrudzone w wierceniu się i przeszkadza. Tomek dziś wagaruje, proszę pani.
aganarczu
16 lutego 2010, 13:54Spoko, domyslilam sie, ze po powrocie z Pl to nie dosc, ze jestescie splukani to jeszcze ciezko jest szybko zorganizowac opieke nad dwojka dzieci. Jezdzis i spalaj kiloski, ktore przywiozlas z Pl :-)))
mamigora
16 lutego 2010, 13:15współczuje...ja połknełam wtyczke od kompa juz dawno, nikt mi jej nie wyszrpie, nie oddam mojego best frienda never!!