Z wydarzeń najważniejszych koniecznych do odnotowania w dzienniczku: Sonia od wczoraj eksploruje każdy zakątek w zasięgu swojego wzroku i wysokości w kłębie, bo zaczęła etap raczkowania. Właśnie wyjęłam jej z buzi kawałek jakiegoś starego paragonu. Niby siedzę sobie popijająca herbatę o smaku czekoladowym ale nieustannie myślę co tu jeszcze i skąd trzeba by usunąć, zeby nie pożarła, nie zrobiła sobie krzywdy, nie zniszczyła, nie wylała, nie wypiła itp
Waga codziennie spada o jakieś 100g co cieszy i zaskakuje jednocześnie. W poniedziałek wieczorem pomyślałam sobie dietetycznie jestem skończona. Zaczęło się zwyczajnie od normalnego dla mnie śniadania a potem wyszliśmy z domu. I było tylko gorzej. Najpierw Tomek wrócił z pachnącymi bułkami prosto z piekarni. Świnia, świnia, po trzykroć świnia! Dla ciebie tez kupiłem, taką zdrowa z czymś tam. Będziesz mogła sobie podłubać. Przecież ja nie jem pieczywa a zwłaszcza świeżego i pysznego... Spróbowałam bułę Tomka z makiem i serkiem topionym a potem zjadłam połowę swojej, tej zdrowej. Słodka i z czekoladą do podłubania, jak sie okazało. A! niech stracę... Na obiad, jako że ciągle nie dotarliśmy jeszcze do domu, wygłodzony Tomek zamówił pizzę. Ja w sklepie, właśnie robiąca dietetyczne zakupy a on w tym czasie w pizzerni zamawiajacy pizzę. Zjadłam spory trójkąt no i przyznaję ze była całkiem niezła. Tylko czemu Tomek nagle się roześmiał? Że taki cienki Bolek ze mnie i zjadłam bez zająknięcia... Wtedy mu wygarnęłam jak to jemu cienko poszło z niepaleniem. Zawsze będzie to moja koronna riposta, no... chyba ze faktycznie rzuci... Niby od dzisiaj rzuca... ah joj, jak mawia krecik.
Do tego codziennie do kawy MUSZĘ jeść ciasto, które własnoręcznie upieklam w osobistym acz wynajmowanym piekarniku i NIKT inny go nie je , chyba ze pod nos na talerzyku podstawię a i tak Majka go nie ruszy, nawet Rafał z Kariną przyszl z pełnymi brzuszkami i NIE ZJEDLI. Czemu oni mi to robią? I niech mnie więcej nie proszą zebym im coś upiekla. Bo jak ciasto jest, to ja będę je jadła ZAWSZE, nawet jak jest z cukru i bez względu na to ile aktualnie ważę.
Zauważyłam że mam 2 tendencje główne: ciasto i pizza.
Ponadto u nas dzisiaj nie ma, że Boże Ciało.
wiktorianka
3 czerwca 2010, 22:59u nas tez nie ma, ze Boze Cialo.....bo to poganski kraj.....ale mi nawet na reke....mozna sie udac na zakupy i takie tam inne.....co do wagi to masz zajefajnie....jak tak napychasz sie plackiem i spada.....moze ja tez cos upieke :))))
pollla
3 czerwca 2010, 13:45kawa bez ciasteczka to jak Boże Ciało bez procesji!!!
agniczka
3 czerwca 2010, 13:07Ale przeciez kochana pizza nie jest zabroniona na diecie. Wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem ;)