Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
...U nas w wariatkowie...


 
Zakładam, ze moja waga  nie fisiuje, ale kontrolnie się jutro zbadam pod tym kątem. Mam pewne podejrzenia.  To nie wazne, to nic. Dziwnie sie porobiło  natomiast na polu damsko-męskim w naszej drużynie. Nie wdając się w szczegóły powiem, ze na te nauki to juz nie chadzamy.  Okazało się ze z nas nieźle dobrane wyjebusy, bo się ostro pokłóciliśmy przed samymi drzwiami kościoła. W sumie to moglibyśmy pisać scenariusze do oper mydlanych. Kłótnia sama wygasła, bez przytulanek, komentarzy i ucichło między nami.  Mimo to w pracy się poryczałam, no bo jak to tak!  Emocje nie byle jakie! Wyżaliłam się Monice, ze jacy ci faceci inni niż my, kobiałki i ze co ja mam z tym Tomaszem począć.  Psychika moja niezrównoważona dzięki niemu a ja cenię spokój ponad wszystko. I wściekłośc taka na niego, ze mam ochotę dać mu popalić. Ale złość też uczucie przemijające... Więc następnego dnia juz normalnie gadamy, tymbardziej ze zaspaliśmy rano i nasz pośpiech wymaga współpracy. Odwieźliśmy dzieci i podązamy do roboty. Wtedy zaczęła si rozmowa ode mnie , ze ja w takim związku popier... nie wyrabiam i trzeba nad tym popracować bo coś się nieciekawie porobiło. I takie tam  az nastąpił gest dość teatralny w swej wymowie bo zdjełam pierścionek zaręczynowy i odddałam Tomkowi. No wiem , głupie. Taki impuls. Ale Tomek miał impuls jeszcze lepszy w odpowiedzi! Wziął pierścionek, otworzył okno i sruuu... machnął mi zaciśnięta pięscią przed nosem.  Muszę lecieć więc dokończę tak: przez cała droge myślałam o tym, czy wyrzucił pierścionek czy nie... bardzej  przychylajac sie do opcji na nie.  Gdyby to był serial , to w tym miejscu odcinek by sie skończył. Ale nie jest. Jest życie. Gdy dojechaliśmy do pracy,Tomek wyciągnął pierścionek z kieszeni i wręczył mi go ponownie.  Był uścisk i było buzi. Ale pierścionek schowałam do portwela mówiąc ze założę go , gdy poczuję sie gotowa ... hehe dobry gryps, nie? Dwa dni wytrzymałam, bo mi jakoś łyso było na palcach. No takie jaja u nas ostatnio...  Podsumowując: ślubu póki co nie będzie. A źle nam?
  • Jutkacwiczy

    Jutkacwiczy

    4 listopada 2011, 11:23

    miałam takie głupie impulsy pakowacza. W sytuacjach kryzysowych pakowałam lubego. Głupie ale jaka ulge mi przynosilo! Lubego juz nie ma,zastąpila go inna polówka banana.;) I ta polówka nie chce sie klócic. No za cholere tak wiec dramatyczno-serialowych scen juz nie ma. Ech czasmi łezka w oku sie zakreci na wspomnienie huraganów domowych.........:)))))0

  • aganarczu

    aganarczu

    12 października 2011, 18:10

    ehehhehe u Was to czesto serial brazylijski :-) ale dzieki temu ciagle krew krazy w zylach....

  • ania4795

    ania4795

    12 października 2011, 10:36

    napiszę że niezłe z was "pojebusy", ale akurat skads ja to znam, gdyby nie ten pieprzony alkohol byłabym z moim ex , tez byliśmy takie pojebusy..... lubię Was czytać i żałuję że tak daleko jesteśmy od siebie, chętnie bym poznała ciocie Tomberg:) życzę powrotu do "normalności" w waszym wykonaniu oczywiscie:)

  • takaja27

    takaja27

    11 października 2011, 21:45

    fajni jestescie :)

  • nanuska6778

    nanuska6778

    11 października 2011, 20:27

    Hmm... Moj by wyrzucil naprawde. I... ja tez bym wyrzucila naprawde:-))) A juz sie tyle lat kulamy razem:-))) Inna rzecz, ze slub byl i owszem, ale nauk nie. Pierscionka tez nie:-DDD A obraczki mamy takie grube, radzieckie - z przemytu. Rodzice moi z Kraju Rad przywiezli:-DDD Bedzie dobrze. No, wlasnie. Zle wam?:-) Pozdrowionka