Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
...Odmilczałam...



Witam po zimowej przerwie. W sprawach wagowych u mnie - tendencje statyczne - nie dzieje się nic, ani wzrost ani spadek, czyli źle nie jest. Okolice 72 kg, co podswiadomie kocham a świadomie nie lubię. Zbliża się pora ciepła, czas zzucia zimowej kurtki. Póki co, zdjęłam z kurtki podpinkę i od razu pożałowałam, bo w samochodowym termometrze z rana było -4, choć ze słońcem w tle. 
 W życiu codziennym naszym islandzkim powazniejszych zmian nie odnotowałam. Tomek chwilowo chadza do pracy, tej samej co zawsze i tam gdzie zawsze, czyli że sezon wymiany opon w pełni. Oznacza to dla nas lepsze dofinansowanie i jednego mniej znudzonego faceta w domu. Oj! przydało mu się ruszyć to chude dupsko z kanapy oj tak! 
Święta Wielkanocne można powiedzieć za pasem... zyskałam co nieco w obwodzie ale wracam do formy nieśpiesznie. Mam też pewne refleksje a propos świąt kościelnych w ogóle a dokładniej braku edukacji w tym kierunku u naszych dzieci. Nie chadzamy do kościoła ani w niedzielę ani w święta. Bo nie. W  święta tradycyjnie - jadamy. Ot! A nasze dzieci o sprawach religii mają pojęcie dokładnie zerowe. Wnioskuję po tym co one do nas w temacie gadają. Przykład. Niedawny wybór nowego papieża. W tv pokazuja biały dymek a Tomek do dziewczyn siadajcie, mówi, zaraz pokażą nowego papieża. Te posłusznie zasiadaja przed telewizorem a Sońka szczególnie zaaferowana jakas taka... hmmm, dziwne, zeby 3-letnie dziecko było tak podekscytowane tematem. Co się okazało, myślała, ze wybierają nowego św. Mikołaja... No tak, faceci w czerwieni, niektórzy w czapkach. A na Wielkanoc: kurczaczki z papieru, malowane jajka itp. Myślę sobie, zrobię koszyczek i pojadą z Tomkiem poświęcić. Święconka gotowa, każę się dziewczynom szykować do wyjścia. Excuse Majki: nieee, bo tam nudno, nic nie można oglądać, ani w nic pograć. I ten papież tylko gada i gada. A excuse Sońki: niee bo tam jest duża dziura i ja się boję, bo tam jest krokodyl... Ha?
Wiem. To nic wspólnego z odchudzaniem nie ma. Tak po prostu piszę, jakby kto pytał co u mnie. 
A w sprawach konkretnie vitaliowych jest postęp. Rowerek stacjonarny ZESPAWANY! Tak!!! Ze pół roku minęło ale tak!!! Tomasz osobiście mi go zespawał ale jeszcze rozbebeszony stoi bo obiecał komputerek rowerowy, czy tam licznik raczej, naprawić. Za pół roku się spodziewam rowerka w stanie idealnym. Chyba że mi się mężczyzna zepnie, zbierze w sobie to będę miała gotowy w tym miesiącu jeszcze. Pytanie tylko czy ja na nim będę chciała pomykać? Nie wiem, chwilowo wyciągnęłam steper spod łóżka i dziś dajmy na to pokroczyłam 200 razy tj, całe 6 minut. Haha. Śmiejemy się razem 3...4... hahaha całe 6 minut buuuuhaaaa
  • Anka19799

    Anka19799

    11 kwietnia 2013, 12:31

    No co! Takie 6 minut to wystarczy, zeby steppera odkurzyc i z zardzewienia rozruszac, czyz nie? Zawszec to lepsze niz nic. Bo ja mam obecnie w swerze ruchu faze "na kanapie siedzi len", a jedyny ruch fizyczny zaliczam w robocie. W temacie ruszania dupa mam po prostu wielkie NIE i odnawiajace sie stare kontuzje z powodu braku tegoz ruchu regularnego. Potrzebuje sie kopnac w zad, ale cos nie siegam. Pomozesz?

  • indiangirl

    indiangirl

    10 kwietnia 2013, 22:01

    Witam :) 6 minut to też coś, od czegoś trzeba zacząć, ja zaczynałam od bodajże 20 kcal spalonych na rowerku (wiwat rowerki :)) Wiosny życzę!