Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
faux pax finansowe i teoria o pustakach



Wczoraj dałam popis, pojechałam po bandzie az do spalonej gumy. Jestem domowym ministrem finansów i w związku z tym odpowiadam za większość wydatków m.in. za płacenie rachunków. Tomek nawet nie zagląda na swoje konto bankowe, bo, jak twierdzi, boi się. Wydałam wczoraj ostatnie pieniądze na spłatę długów na karcie pracowej Tomasza sądząc, że zostaje nam jeszcze spory limit na karcie kredytowej. Co prawda ostatnio chłopina mój coś brzdąkał, że w taksówce nie mógł nią zapłacić ale oboje uznaliśmy iż to na pewno terminal szwankował. Och! wielkia mi rzecz, zdarza się. Ale i dziś na stacji benzynowej ups powtórka, karta bez pieniążkow. Pani minister, prosimy na dywanik. Co mianowicie pani proponuje? Jak przeżyć do końca miesiąca za równowartość 137,547 pln? mając w dodatku na stanie kilkoro nałogowców w tym jednego palacza, jedną obsrajpieluszkę, jedną słodkożerczynię i jedną gadułę. Yyyyy, tego... coś się wymyśli. Mam pewną teorię o braku pustych miejsc, tzn. ze jeśli jakieś miejsce się zwalnia to natychmiast w to miejsce pojawia się coś innego, no słowem zero próżni. W zgodzie z tą teorią, jeśli wydaliśmy wszystkie pieniązki to w ich miejsce pojawiają się nowe. A teraz niespodzianka. Otóż moja teoria może się okazać tak nie do końca wyssana z palca. Proszę sobie wyobrazić, ze wczoraj w nocy spadł w Reykjaviku śnieg i to nie jakieś tam wiórki kokosowe, żywy prawdziwy puszek, który cały czas zalega. Co to ma wspólnego z ww teorią? Ha! Bo Tomasz pracuje w punkcie obsługi samochodów koncernu paliwowego a pierwszy śnieżek powoduje lawinową wymianę opon z letnich na zimowe. Co za tym idzie huk roboty dla zatrudnionych. W związku z powyższym dziś razo Tomasz odebrał telefon od swojego szeryfa z nieśmiałą propozycją przerwania urlopu tatusiowego i powrotu czem prędzej do pracy. Tomasz właśnie pojechał negocjować warunki. A co! I udało się, dostał korzystna propozycję, tym samym mała zaliczka się należy. Stoliczku nakryj się! Można opatentować teorię?
  • Elik76

    Elik76

    9 października 2009, 08:46

    Noooo moja praktyka mówi: licz na siebie. U siebie tez jestem Min.Fin. z daleko posuniętymi planami finansowymi, inwestycyjnymi i wizjonerskimi. Ale ... za tym kryje się właśnie to: chcę mieć - muszę zarobić. Czasem przez to czuję się, jaki samotna matka z 3 dzieci na utrzymaniu ;). A czasem jak król :) Pozdrawiam!!!!

  • joanna1966

    joanna1966

    6 października 2009, 14:05

    moja teoria brzmi podobnie - jak pan bóg daje dziecko, to za jednym zamachem daje i na dziecko:))) więc nie ma się czym z góry przejmować! fajnie macie w tym Reykjaviku - prosto z babiego lata od razu buch!...w zaspę:)

  • gzemela

    gzemela

    6 października 2009, 14:05

    No, to mały horrorek mieliście. Tego śniegu też nie zazdroszczę.