Eeee... albo w ogóle nie wypowiadam się w sprawie nabiału. Wolę spożywać. Jest faktem, że moja wizyta w sklepie zakwitła, zaowocowała przytarganiem kefiru, maślanki i greckiego jogurtu oraz 11 pojemniczków z cudnościami. Nabiałowe szaleństwo w trakcie, choć juz pierwsze emocje opadły.
Zjadam wszystko i niestety bez opamiętania. Moja waga dziś rano wskazała 78 kg. Wieczorem nie będę na nią wchodzić. Bo strach. Bo stoi u rodziców w sypialni. Mój wrzask mógłby ich obudzić. Poproszę porcję zimnej wody na łeb i parę solidnych chlaśnięć w twarz. Mocniej!Wystarczy. Wznawiam akcję z notatkami, która ostatnio mi pomogła. Jak zobaczę te cudaczne mikstury serwowane mojemu żołądkowi to stanie się jasne czemu on wieczorem rewanżuje się dobitnym auć. I jeszcze upublicznię ku przestrodze drobnym druczkiem! A masz!
Boleję nad nie maniem rowerka. Kiedyś był ale stał nielubiany, smutny, niepotrzebny w kącie i mama go sprzedała dobrym ludziom. Oj! wycisnęłoby sie parę kropelek cennego potu. Siedzę ci ja cały dzień prawie przed telewizorem jak wielmożna hrabianka. Sonię donoszą mi tylko w razie wrzasku, kiedy głodna. Przecież ja tu kompletnie nic nie robię! Majka wyjechała na Rozewie z moją siostrą i jej mężem. Tomasz ma weekend pijaka. Ja wczoraj zrobiłam podejście do świątecznych prezentów i zimowych butów dla Majki. Pojechałam z Sonią i Tomkiem. Mała wykazała się większą cierpliwością i wyrozumiałością niż duży. Kupiłam dwa prezenty i zero butów. Powrót do domu z centrum handlowego trwał godzinę zamiast kwadransa. Zawiodły tomkowe dawne skróty i objazdy, drogi rozkopane w najmniej spodziewanych miejscach. Dwa razy wracaliśmy do punktu wyjścia. Rozglądałam się dookola i zobaczyłam, jak moje miasto bardzo się zmieniło w ciągu jednego roku. Stoi masa nowych budynków a drugie tyle dopiero powstaje. Zadziwiające ile jeszcze wolnego miejsca w Gdyni. Wczoraj z Tomkiem uświadomiliśmy sobie ogromny rozdzwięk pomiędzy Reykjavikiem a Trójmiastem. Tu czujemy sie jak w jakiejś metropolii, gdzie hordy ludzi na ulicach i stada samochodów. Żeby włączyć się do ruchu z osiedlowej uliczki muszę przepuścić jakieś 10 - 15 pojazdów, co kawałek światła na drodze, komunikacja miejska zawalona pasażerami... Nie wiem, może dlatego ze wybrałam się na miasto w piątkowy podwieczór i to kulminacja natężenia ruchu była .
A teraz o tym co wciągam małym druczkiem:
Śniadanie było. 3 małe kanapki z chleba razowego z kiełbasą, serem, sałatą, pomidorem i majonezem (ale light) plus herbata.
Nadprogramowo było. Cukierek czekoladowy i 2 małe kawałki kandyzowanego melona.
Obiad był: Kotlet mielony z indyka, buraczki,szpinak,ziemniaki +woda z cytryną
Oraz: czerwona herbata i melon j.w.
Podwieczorek: kawa i mikrosernik oraz cukierek
Deser Fantazja z wiśniami. A co!
Kolacja koniecznie: 2 małe kromki razowca, 2 płaty śledzia w oleju też skromne, ogórek świeży z jogurtem, herbata owocowa.
Jeszcze sernik i z 5 pierniczków przyniesionych przez tatę. Soku z żurawiny co doniosła mama już nie mogę!
bozena77
13 grudnia 2009, 00:29POPRAW SIĘ BO MI TEŻ TRZEBA JAK SIĘ RAZEM POPRAWIMY BĘDZIE NAM RAŹNIEJ.ZAŁÓŻMY SIĘ ŻE DO NASTĘPNEGO PIĄTKU BĘDZIESZ WAŻYĆ 77 A JA 95 A JAK NIE TO FACKA W PYSK OK
joanna1966
12 grudnia 2009, 21:33I tak przeczytałam ten drobny druk, choć musiałam okulary do czytania zakładać i prawie przez lupę ślepiać:) a feeee...Tomberg, a feeee!!! To wszystko z oszołomienia świateczno-rodzinno-patriotycznego:))) Mogę sobie tylko wyobrazić, jak oni cieszą sie z waszego przyjazdu, pod nos smakołyki podstawiają i tuczą!!!
edyta1617
12 grudnia 2009, 20:54Tak wlasciwie to nie dziwie sie twoim jedzeniowym napadom filozoficznie napisalabyn . Organizm czlowieka broni sie przed brakami jest to zapoczatkowane juz od dziejow jaskiniowych kiedy to czlowiek najadal sie po polowaniach a potem przychodzily czasy glodu i wtedy organizm ciagna ze swoich zapasow.............itd itd..:0)))) ty sie normalnie przygotowywujesz na czasy kiedy to polowanie dobiegnie konca i zostana piekne wspomnienia. Sama wlasciwie podjadam choc cichaczem Pozdrowionka
mamigora
12 grudnia 2009, 19:39no chyba...pod tłuszczykiem zyłek nie widac, to trzeba sobie dorobić, żeby móc sobie lepiej wyobrazić:)......A w Reykjawiku nie ma takiego nabiału jak u nas? Ja tez szaleje na działach z danio aktywnymi i oby) naturalnymi jogurtami i serkami. W lodówce zawsze przewaga platikowych kubeczków na reszta zapasów:) W Polsce to sie chyba trudniej chudnie...