Tak, jak myślałem. Wróciłem do domu około północy. Na Wigilii jak to na Wigilii - barszcz z uszkami, jeden krokiet z mięsem, odrobina sałatki warzywnej i dorsz po grecku. Ogólnie niewiele, zwłaszcza w porównaniu do poprzednich lat, ale wysyciło mnie na cały dzień. Przypadkiem zobaczyłem swoje zdjęcie z Wigilii Firmowej z 2009 r. - tego widoku i tego brzucha nie da się zapomnieć. Jednak trochę widać różnicę pomiędzy tym co było a tym co jest w chwili obecnej. W ciągu tych 6 lat schudłem jakieś 15 kg. Miło się zrobiło. Dziś rano waga 99,3 kg. Na śniadanie sok - zrezygnowałem z błonnika w proszku na rzecz błonnika naturalnego z warzyw. Wyciskarka do soków ma dwie możliwości wyciskania soków - bardziej klarowne i rzadkie oraz bardziej gęste i zawiesiste. Od soboty robimy tylko te bardziej zawiesiste korzystając z dobrodziejstwa naturalnych warzyw. Do jarmużu dodaliśmy dziś seler naciowy, jabłko, gruszkę, pigwę, mandarynki, cytrynę. Dodatkowo trochę zielonego proszku: jasnozielonego (trawa pszeniczna) i ciemnozielonego (spirulina). Przeczytałem ostatnio trzy niepokojące informacje: na temat beta-karotenów spożywanych w nadmiarze, na temat jabłek i kumulacji pestycydów w pestkach oraz na temat ryb i braku wyboru w gąszczu ryb skażonych różnymi metalami ciężkimi, ale o tym w wolnej chwili. Dziś w planie bieganie - ok. 10 km.
tombom
23 grudnia 2015, 08:32Jeszcze nie odbieram siebie w ten sposób, chyba, że przez chwilę stojąc przed moim zdjęciem sprzed lat.
Cyklamenka
22 grudnia 2015, 23:36Kurcze, nie przesadzaj, tyle co zjadłeś na wigiii to pestka. Ja nie lubię tych gęstych soków, zawsze je "przesiewam", poza tym sam sok nie wystarcza mi za cały posiłek. Nie potrafie też zdzierżyć selera naciowego. A z tym karotenem to fakt - lepiej niczego co w naturze nie wspomagać - skoro odżywasz się zdrowo podaruj sobie proszki! A widok siebie sprzed odchudzania to zasze jest zderzenie z bardzo nieprzyjemnym wspomnieniem, ciesz się że teraz jesteś super! ;)