Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 3 - wpadki i wątpliwości. KETTLE?


Dzisiaj kulinarnie zgrzeszyłam. Ale nic, trudno, mogło być o wiele gorzej jak to bywa w moim wykonaniu. Bardziej martwi mnie coś innego. Boję się, że przez kolejne 2 miesiące łykania tabletek anty, będę miała cellulit nawet na twarzy, nawet na palcach, nawet na języku...wszędzie. Bo już teraz mam go wszędzie, skóra robi mi się obrzydliwa i galaretowata. Nienawidzę na siebie patrzeć. Najbardziej chciałabym troszkę przyspieszyć czas i sprawdzić czy tym razem udało mi się wytrwać w postanowieniu... Muszę wbić sobie do głowy, że chwila obżarstwa nie jest nic warta w porównaniu z tym, że mogę być zadowolona ze swojego ciała i zmieścić się w te wszystkie ciuchy, która kupiłam z myślą "zmieszczę się jak schudnę" (na szczęście kupiłam je wszystkie w lumpie, więc nie będzie mi ich aż tak szkoda jak sie nie uda). Jedyne co mnie dziś pociesza, to myśl, że czuję zawzięcie. W momencie kiedy już nie mam siły pedałować i mam ochotę chrzanić to wszystko, wrócić do domu i się nażreć, daję radę i jadę dalej. To dla mnie ważne uczucie.

Zjadłam:
Śniadanie: Troszkę kaszy mannej z dżemem
II śniadanie: Pół serka wiejskiego + banan
Przekąska: Mleko czekoladowe w kartoniku do picia
Obiad: cukinia faszerowana mięsem mielonym, cebulką i kukurydzą (połówka cukini)
Na deser: mały lód w kubeczku i PIWO :|

Muszę zjeść jeszcze kolację, ale jak patrzę na to ile dziś zjadłam, to nie wiem czy to dobry pomysł...

Ćwiczyłam:
- 2,75 km biegu
- 9 km roweru

Jak odsapnę to może dam radę poćwiczyć ręce. 


Zamierzam kupić sobie kettlebell 8 kg, ale mam wątpliwości, bo nie wiem czy będę umiała prawidłowo z nim ćwiczyć i czy udźwignę te 8kg.