Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Założyłam ten pamiętnik z polecenia kogoś najbliższego. Pisanie pamiętnika pomaga w rozwoju osobistym i emocjonalnym. Zawsze chciałam spróbować, a skoro mogę robić to anonimowo, to super!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1056
Komentarzy: 10
Założony: 2 kwietnia 2023
Ostatni wpis: 18 września 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Trisa

kobieta, 29 lat,

162 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 września 2023 , Komentarze (1)

Waga na dziś: 89,2 kg. Dieta pudełkowa zamówiona - 1500 kcal. Na śniadanie zjadłam: Panini z szynką i warzywami na ciepło. Było pyszne! 😇👍

Jakiś czas nic nie pisałam. Jestem sparaliżowana strachem. Dzieję się u mnie w życiu coś przygnębiającego. 
Od dwóch miesięcy gnębi mnie urząd skarbowy. Jestem absolutnie przerażona obecną sytuacją. 
Cały czas mi grożą, grzywnami, karami, procederami...  Podzielę się z Wami tą historią. 

Po liceum planowałam studiować konserwatorstwo zabytków. "Nie pójdziesz na studia - potrzebujemy pieniędzy i żebyś pracowała". Powiedzieli rodzice. Mieliśmy kiepską sytuację finansową.
Łapałam każdą możliwą pracę. Przy zbiorach, w sklepie, na telefonach, na produkcji.
Takie prace wiązały się zawsze z jednym...  Mobbing i toksyczna atmosfera. 

Sytuacja finansowa bardzo się polepszył ale... Żadne pieniądze nie były tego warte.
Po dwóch latach ciągłego stresu, mój organizm odmówił posłuszeństwa. Było tak tragicznie, że ukrywałam się w toalecie, żeby chociaż na kilka minut odpocząć. 
Żeby nakreślić Wam poziom toksyczności opiszę jedną z takich typowych sytuacji.

Drugi dzień urlopu, telefon od kierownika i kilka SMS z przekleństwami treści: "Poje*** Cię?!", "Do niczego się nie nadajesz!!" "ODBIERAJ!?!"...  Oddzwaniam i od razu wyzwiska, krzyk, wrzask i oskarżenia. 
Oburzona odpowiadam "Nie krzycz na mnie, nic z tego nie rozumiem, nie będę z tobą rozmawiała ". Rozłączyłam się. Za chwilę telefon od wkurzonego szefa.
Okazało się, że ktoś nie rozładował zamówienia i wszyscy z góry założyli, że to ja. W firmie był taki bałagan, że szukali mnie godzinę po hali. Stwierdzili, że szybciej wyszłam do domu.. 
A mnie tego dnia nawet nie było w pracy, bo miałam urlop. Gdy w końcu udało mi się to wyjaśnić usłyszałam "AHA no dobra, to nie byłaś Ty". Nigdy nie przepraszali.

Miałam wtedy ogromną presję ze strony rodziny aby pracować. Trudą sytuację, bo mieszkałam w takim miejscu, gdzie w okolicy innej pracy nie było. Wtedy ratowało mnie moje hobby, czyli zwiedzanie zabytkowych miejsc.
Zamków, dworków, pałaców, wież, koszarów.. Ten temat od zawsze był mi bliski. 
Robiłam zdjęcia, malowałam, dokumentowałam i tworzyłam coś w rodzaju rękodzieła z tamtych czasów. Czasami udało mi się coś sprzedać przez Internet, ale bardzo rzadko. 
Przełom nastąpił podczas festiwalu w Malborku. Dołączyłam się do jednego z straganiarzy i udało nam się wszystko sprzedać! Czułam się jak ryba w wodzie.. Dzieliłam się wiedzą, zachęcałam ludzi do poznawania naszej historii, zebrałam zamówienia na kilka zdjęć i obrazów. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu. 


Od tamtego momentu zajmowałam się tym po pracy i każdy weekend. Dorabiałam sobie w ten sposób do wypłaty. Nadszedł taki moment gdzie musiałam założyć firmę, bo przekroczyłam w jednym miesiącu limit zarobków bez działalności. (Wystarczy jeden raz). 
Wbrew rodzinie i własnym obawom postawiłam wszystko na jedną kartę. Pierwszy rok był ciężki, ledwo starczało mi na rachunki i jedzenie. Jednak sytuacja się poprawiała i po dwóch latach mogłam śmiało powiedzieć, że osiągnęłam "sukces".  😁😍



No i właśnie..  Za chwilę będzie 3 lata odkąd mam firmę. Dwa miesiące temu dostałam pierwsze pismo z urzędu skarbowego. Potem drugie i trzecie. Chcą masę dokumentów, papierów, paragonów. Jak myślę, że wyciągnęli ze mnie wszystko co mogli, to proszą o nowe rzeczy i zadają nowe pytania... 
Okazało się, podczas prowadzenia działalności przeprowadziłam się do innego województwa. Urzędy nie przekazały sobie kompletnej dokumentacji między sobą (a powinny)  i dlatego ten "nowy urząd" ma masę zastrzeżeń.
Straszą mnie karami, grzywnami, paragrafami... Jakaś paranoja. 
A ja jeżdze tam i tłumaczę się, chociaż nie zrobiłam nic złego....  Najbardziej absurdalne jest w tym wszystkim to, że to JA muszę im udowodnić, że jestem niewinna i to JA muszę im wszystko przekazać oraz wyjaśnić.
Oni jako urząd skarbowy mogą sobie przekazać wszystkie dane i mnie w to nie angażować, ale zwyczajnie mają prawo tego nie robić i nie robią... 
Ścigają i traktują mnie jak jakiegoś potencjalnego złodzieja/przestępcę. A wiecie co jest najlepsze? Po opłaceniu ogromnych podatków i ZUSu wychodzę trochę powyżej najniższej krajowej.

Ile to stresu generuje, ile nie przespanych nocy, ile jeżdżenia i odkopywania dokumentów.. Szkoda słów. 
Przez tą sytuację jestem jak sparaliżowana i nie mogę nic innego robić... 

A największą ironią losu i moim osobistym wkurw'em jest to, że co chwilę widzę w gazecie/intrenecie afery finansowe na setki tysięcy naszych polityków. Teraz afera wizowa..  Dziś kupując bułki w sklepiku nagłówek w gazecie "ZAGINĘŁO Z BUDŻETU 200 TYSIĘCY NA REMONT CHODNIKA"... 
Wyobraźcie sobie jak w tej sytuacji się czuje...  Nie wiem czy nie zamknę firmy jeśli to będzie dłużej trwało.
Za dużo stresu mnie to kosztuje.. Dziś znowu pojechałam zawiezc kolejne papiery i wyjaśnienia.. Z przed 2 lat.. 
Zobaczymy co tym razem wymyślą. 

7 sierpnia 2023 , Komentarze (1)

Dziś rano spotkała mnie niesamowita historia. Ustałam na wadze a tam wyświetliło się równo 89 kilogramów! 89!!! 

Nie pamiętam kiedy ostatnio tyle ważyłam. Przez ostatnie piętnaście lat liczby na wadze, które mi towarzyszyły to: 92, 103, 110 kilogramów. Te 110 to przez trzy ostatnie lata. 

Czuje się na nowo zmotywowana, szczęśliwa, spełniona! 
Nie wierzyłam, że mogę ważyć mniej niż 90... Teraz ważę mniej i niesamowicie to doceniam. Jestem taka szczęśliwa!😁

(Moja obecna sylwetka przypomina bardzo tą po prawej, mam nadzieję, że kiedyś będzie tak ja z lewej).


Dwa tygodnie temu rozpoczęłam dietę pudełkową 1500 kcal.
Aby chudnąć muszę jeść maksymalnie 1800. Jednak wiedziałam, że dobiję więcej kalorii pijąc kawę i jedząc ciasta.. 
Muszę się przyznać, że moją największą słabością są domowe wypieki. Uwielbiam ciasta, ciastka, torty, desery. Wiedziałam, że mnie to zgubi.. 

Gdy pierwszy raz o godzinie 21 zadzwonił dzwonek do drzwi, to skakałam z radości. Dostałam pięć różnych posiłków, bardzo fajnych. Od sałatek, po domowe obiady. Czasami nawet trafił się kawałek serinika lub babka. 
Miłość do słodyczy jednak wygrała. Pomiędzy posiłkami podjadałam ciastka i cukierki... 😪

Pierwszego tygodnia nie schudłam nic. Dobry humor i optymizm pozostał. 

Przemyślałam sobie wszystko i już w kolejnym tygodniu praktycznie nie podjadałam. Te posiłki z diety pudełkowej nie dość, że są dobre, to jeszcze super się najadam.
Niektóre dzielę sobie na dwie porcje, bo jedna to zbyt dużo.
Jednak przede wszystkim fajne jest to, że jem rzeczy, których sama nigdy bym sobie nie przyrządziła. 
Kasze, panini z kurczakiem, pulpeciki z indyka, są również dania wegetariańskie i wegańskie. 
Prawdziwa uczta każdego dnia. 

Świetne jeszcze jest to, że mam mniej sprzątania, gotowanie właściwie mi odpada i dzięki temu mam więcej czasu dla siebie. 🤗

Cały czas próbuję przyzwyczaić się do tego, że ważę mniej niż 90 kilogramów! 
Następny cel to: 85 kg! 🌹


23 lipca 2023 , Komentarze (5)

Urlop był udany i fantastyczny. Słońce opalało skórę, szum drzew i zieleń uspakajały duszę. 
Odkąd ważę mniej niż 95 kilogramów, to nie zdarzają mi się przykre sytuacje. Czy to jakaś magiczna bariera?

Niegdyś każde wyjście w miejsce publiczne było ryzykowne. Oprócz spojrzeń, pokazywanie na mnie ukradkiem palcem, czasami usłyszałam za plecami "patrz", "jaka gruba", "o boże". 
Teraz to się nie zdarza i zastanawiam się czy, to wcześniej tylko mi się śniło? Niee... Wystarczy wrócić myślami do czasów szkolnych i już mam pewność, że osoby otyłe w Polsce są traktowane gorzej niż złodzieje. 

Ważę 91 kilogramów, czuje się na 85, wyglądam na 88. 

Tradycyjny regionalny przepis! Nie spróbuje Pani?!!! - Spróbowałam. 
Przez 6 dni urlopu jadłam dużo, nie fajnie i nie zdrowo. Największą zgubą są dla mnie słodycze. Trudno jest się oprzeć. 
Siedząc w restauracji na obiad zamówię szarlotkę z lodami i kremem malinowym. Zjem i jestem zadowolona.
Po co komu inne smaki? Dlaczego aż tak bardzo muszę dosładzać sobie życie..? Dobre pytanie.

Gdzieś czytałam, że słodki smak w życiu to synonim miłości. Czyżbym dostała jej zbyt mało.

Wróciłam do domu i już wiedziałam. Waga stoi od prawie 3 miesięcy. Muszę coś zrobić, bo w końcu zacznę tyć. Z wielką ekscytacją i optymizmem zamówiłam sobie dietę pudełkową. 
1500 kalorii, posiłki nisko węglowodanowe. Póki co na 20 dni. 
Czy wspominałam już, że jestem tym podekscytowana? 

Nie lubię gotować i robić zakupów. Zjem 1500 + dobiję do 1700 kcal kawą oraz owocami. Brzmi jak dobry plan. Jestem bardzo ciekawa tego doświadczenia. Czuję, że to mój przepis na sukces. Przełom.



Nie wyobrażam sobie wagi poniżej 90 kilogramów. Nie pamiętam kiedy miałam ósemkę z przodu. To w ogóle możliwe? Każdy kilogram poniżej dziewięćdziesięciu będzie moim osobistym zwycięstwem. Przełamaniem schematu trwającym ponad 15 lat. 

Żałuję, że nie mogę podzielić się tą informacją z rodziną. Oni nie zrozumieją. Dlatego wszystkie ekscytacje mojego życia trzymam raczej dla siebie. 
Zadzwoniłam do siostry i poprosiłam o spotkanie. Ostatni raz o przysługę prosiłam ją gdy byłyśmy nastolatkami. Siostra pracuje w tartaku. Potrzebowałam zrobić kilka filmików i fotek do nowego projektu.
Liczyłam na chwilę czasu i wsparcie. "OK PRZYJEŻDZAJ" usłyszałam pomiędzy wydzieraniem się na jakiegoś pracownika. 
Na miejscu nie dostałam ani kawy, ani przywitania. Rzuciła "O jesteś" i zaprowadziła mnie w miejsce wycinki. 
Próbowałam po drodze porozmawiać, przywiozłam jej regionalne powidła i nalewkę. Bez większego entuzjazmu zostawiła mnie wśród powalonych drzew i maszyn rolniczych. To by było na tyle jesli chodzi o siostrzaną więź. 
Jak zawsze byłam zaskoczona oziębłością mojej siostry. Jak gdyby to było coś nowego (nie jest). 
Zrobiłam kilka fotek i wróciłam do auta. Doskonale przypomniałam sobie dlaczego nie utrzymujemy za bardzo kontaktu. 

Dziś nad ranem zapuka kurier i zostawi mi śniadanie, obiad, kolację. A ja będe mogła pracować i nie gotować!
Żyć i nie gotować! Nie spędzać w kuchni dwóch godzin każdego dnia... Czy to nie wspaniałe?! WSPANIAŁEE... Cieszę się jak dziecko na tę dietę pudełkową. 
Prawdziwym wyzwaniem będzie odwyk od słodyczy (znowu). 

15 lipca 2023 , Komentarze (3)

"Teraz moje życie jest słodkie jak cynamon" Śpiewa Lana Del Rey. Chcę mieć słodkie życie jak cynamon i chce być cynamonem. Unosić się na powierzchni szklanki, być niezatapialną słodką rozkoszą. 

Mam 27 lat (za 2 miesiące 28) za chwilę na zegarze dobije północ, a ja siedzę w biurze nad stosem tekstów.
W kieliszku od wina mrożona kawa, moje zbyt krótkie włosy niesfornie wykradają się zza ucha. 

Największy uśmiech wzbudzają we mnie wspomnienia wczesno nastoletnie. Mając 12 lat marzyłam o byciu zniewalająco piękną. Moja starsza siostra taka była. Wszyscy chłopcy w okolicy się w niej kochali. 
Przynosili dla niej prezenty w postaci skarbonek świnek, polnych kwiatków i słoników na szczęście. 
A ja byłam brzydka, niezdarna i gruba. 
Wybrałyśmy się nad jezioro. W połowie drogi dogonili nas chłopcy na rowerach.
Moją siostrę wsadzili na bagażnik, a mnie totalnie olali. Odjechali z nią, a zamarłam. Nie mogłam się ruszyć.

Chciałam natychmiast wrócić do domu, rzucić na łóżko i głośno płakać. Chłopcy powiedzieli, że jestem zbyt gruba aby wziąć mnie na drugi bagażnik i sama dojdę nad wodę. Ważyłam 62 kilogramy, mierzyłam 162 wzrostu i miałam 12 lat. To była gorzka lekcja brutalnego chamstwa (i chyba życia). 

✨ Dla mnie bycie szczęśliwą = bycie szczupłą, bycie piękną = bycie szczupłą, bycie szczupłą = bycie silną. 

Próbowałam żyć z godnie z ideą body possitive, szczęśliwa i grubsza! Otyła i spełniona! Przy kości i pewna siebie!
Nie dałam rady...  Im ważę mniej tym w moim życiu jest lepiej. Lepiej się czuję, mam więcej energii, ludzie traktują mnie lepiej. To ostatnie jest doprawdy straszne. Bycie grubym w dzisiejszych czasach jest chyba gorsze od bycia złodziejem. 

Projektuje pomniki. Lubię swoją pracę i uczę się być z niej dumna. W końcu nie codziennie poznaję się osobę projektującą pomniki prawda? 



Rok temu miałam najgorszy urlop w życiu i od tego czasu boję się urlopów. Ważyłam wtedy 109 kilogramów, mierzyłam 162 wzrostu i miałam 26 lat. 
Morze Bałtyckie i ogromne upały! Trudno było nosić się godnie (czyli zakrywać otłuszczone ramiona i uda). 
Skwar oblewał moją twarz różowym rumieńcem, a letnie ubranie odsłaniało ręce i nogi.
Oszołomiona wspaniałą pogodą, winem i morzem uśmiechałam się tak mocno, że aż bolały policzki. 
Zwiedzałam Gdańsk chodząc po starówce i odwiedzając nadmorskie stosika. "Patrz jaka gruba" usłyszałam podczas przeglądania bursztynów.

Odwróciłam się, a oczy i głowy młodej pary powędrowały w bok. Jakby co, to nie my właśnie dość głośno określiliśmy Cię "gruba", nie wiemy o co chodzi. Właśnie idziemy dalej i pewnie nigdy o Tobie nie pomyślimy. 
Na cóż.. Ja myślałam o tej sytuacji jeszcze przez jakiś czas. 
Potem przy każdym wyjściu na miasto lub plaże, spotykałam się z podobnymi incydentami. 

Jasne przykuwanie uwagi jest fajne. To schlebia jeśli ktoś Cię podziwia, intrygujesz... Ale gapienie się, bo ważysz więcej niż przeciętny człowiek... Dajcie spokój.. 
Mam włosy lepsze niż przeciętny człowiek. Podobno rzadki kolor. Bursztynowy blond. Do tego są bardzo gęste i grube. Moje włosy to ogromne pocieszenie, ponieważ często dostaje dużo komplementów na ich temat. 

Pewnego dnia zapragnęłam być platynową blondynką - dla chłopca. Mu podobają się platynowe blondynki, a on bardzo podoba się mnie. Nałożyłam farbę i poszłam się opalać. Nigdy nie byłam opalona na brązowo. Jak szaleć to szaleć! Mój kot dostał istnej głupawki. Wskakiwał na drzewa wydając przy tym dźwięki niczym Mandaryna. 
Biegałam za nim z aparatem kręcąc masę śmiesznych filmików. Od razu je przerabiałam i wrzucałam na TikToka. 
A potem przypomniałam sobie o turbanie na głowie i nałożonej farbie. Zamiast 30 minut trzymałam ją 1 godzinę 23 minuty. 
Włosy spalone, białe, suche jak wiór. Piękne naturalne falowane włosy odpłynęły wraz z marzeniem i chłopcem. 
Zostały niesforne sfatygowane włosy ledwo za ucho o kolorze, który trudno określić oraz awersja do farb. 

Od poniedziałku zaczynam urlop. Ważę 91 kilogramów, mierzę 162 wzrostu i pierwszy raz w życiu mam krótkie włosy, za które nie mogę się schować.