Tytul ni w piesc ni w oko!
Witam Kochane to ja Tyniulka - pamietacie jeszcze? troche mnie nie bylo! braki w Waszych pamietnikach takie, ze sto lat zajmie mi ich nadrobienie!
Dzisiaj wieczorem wrocilam z nart! Zal mi bylo odjezdzac! Padam ze zmeczenia dlatego wpis bedzie nie przemyslany i poplatany!
Pogoda na szusowanie po stokach cudowna chociaz nie zawsze! Dwa dni byly tak straszne, ze tylko ja i tata Christiny zdecydowalismy sie na pozostanie na stoku az do zamkniecia wyciagow! Narcilismy sie w chmurach, widocznosc do jednego metra! Wyzej nie moglismy wjechac z racji silnego watru stok na pol dnia byl zmakniety, ale i tak bylo fajnie - ekstremalnie!
Zanim zamkneli stok udalo nam sie wjechac i zjechac! Mialam wrazenie, ze za chwile mnie zdmuchnie! Dziwne to uczucie, ale czulam jak wiatr mnie popycha! Snieg rozdmuchiwany przez silny wiatr kaleczyl mi policzki! Patrick ( tata Christiny) bez gogli ( ktos mu gwizdnal dugiego dnia) w samych okularch, ktore zmuszony byl schowac do kieszeni, zdal sie na moje czujne oko i sledzil mnie od samej gory po sam dol!
Dzisiaj na przyklad bylo cudownie, slonce swiecilo mocno! gotowalam sie! O 12.00 pilismy kawe w jednej z restauracji na stoku na zewnatrz! wylegiwalismy sie na lezakach bez kurtek w samych koszulkach, twarza do slonca!
Caly tydzien spedzilam na stoku w rodzicami Christiny! jej mama po kilku godzinach byla zmeczona i reszte dnia zjezdzalam z Patrickiem! Lacznie jakies 6,5h na stoku dziennie!
Patrick placil mi wejsciowki na stok! 26 euro za jeden dzien co mnie cieszylo bo sporo zaoszczedzilam a zwykle podczas wyjazdow na narty sama sobie to oplacalam! jakby tego bylo malo zaplacil mi za wypozyczenie nart czyli kolejne 80 euro zostalo w mojej kieszeni
Lacznie dzieki Patrickowi zaoszczedzilam 200 euro z hakiem!
Czy schudlam? NIC!!! na nartach nie da sie " chusc" apetyt wilczy! czekolada tez wpadla za co z gory przepraszam moje dziewczyny z odwyku, ale od jutra biore tylek w troki i do roboty!
Jedyny minus to taki, ze warunki do uprawiania nart biegowych byly srednie! Wlasnie obczajam jakies promocje i chce kupic sobie swoje biegowki!
Koniec sprawozdanie z nart, bo jak o nich pisze to mi serce z zalu sciska, ze musze czekac, az do grudnia!
Teraz troche z zycia au paire! Okna nam zmieniali w domu i jutro czeka mnie sprzatanie tyle, ze glowa boli! Az mnie glowa zaczela bolec tak bardzo nie lubie sprzatac a Christina chodzi i robi za inspekcje! zazwyczaj solidna jestem, ale jesli chodzi o sprzatanie to chodzaca beznadziejnosc! lubie dbac o kuchnie, zmywac naczynia, prasowac i to wszystko
A wiecie co jest najlepsze? Christina jest juz na urlopie macierzynskim co znaczy, ze czesciej bedzie mi grala na nerwach
narzekam troche na nia, ale bywaja momenty, ze jest okej - to znaczy Ona jest bardzo w porzadku tylko ma czasami odchyly. Wczoraj na przyklad kupila mi w gorach bluze za 65 euro firmy ODLO du uprawiania biegowek i utargowala rabat 13 euro!
Lece spac!
Wpis zrobiony na szybko bez ladu i skladu! Cos tam napisze wiecej wkrotce! podrawiam
luckaaa
23 marca 2011, 21:17cha, cha , cha - znalazlam trzecia rzecz , ktora mamy wspolna ! Obie nie lubimy sprzatac i sprzatamy tylko dlatego , ze musimy :)))
baja1953
23 marca 2011, 16:57Fajny miałaś urlop! Rodzice Christinie zdają się być sympatycznymi ludźmi, hojnymi, a że mają odchyły, to chyba też normalne..;)Każdy ma..:) Ty szusowałaś na stoku, a ja biegałam... Miałam ze sobą narty biegowe i biegałam wszędzie gdzie się dało...najczęściej wzdłuż potoku Kryniczanki. Do "prawdziwych" tras biegowych było dość daleko, a Kryniczanka płynęła opodal sanatorium..:) Dziękuję za mile słowa!! To mile czytać komplementy od takiej młódki jak Ty :) Pozdrawiam, cmok:)
czeresniaaa99
22 marca 2011, 09:00widze ze wypad sie udal:) kg nie wazne wazne ze poszusowalas:)
Spychala1953
22 marca 2011, 07:48czerpie siły i przykład z młodych czyli obopólne wspieranie. A Tyniulka wróciła cała, zdrowa i wypoczęta i tryska radością i o to w tym wszystkim chodzi. Buziaki:-)
uleczka44
21 marca 2011, 21:05Co byś nie mówiła to był to piękny urlop, pełen śniegu, słońca i ruchu na powietrzu. Bezcenne. A co do młodej pary to Oni rozmawiają swobodnie po japońsku. Ania skończyła japonistykę z wyróżnieniem, a teraz pisze pracę doktorską w Japonii. Jest tam już od 2 lat. I tam będa mieszkać po ślubie.
bandyta1983
21 marca 2011, 17:23sie elegancko wysportowalas za wszystkie czasy!
Musza88
21 marca 2011, 16:17Pieknie, ja na nartach nie bylam z dwa lata, zaluje ale nie ma kiedy.
Turczynkaa
21 marca 2011, 16:02Współlokator ma to do siebie, że lubimy go bardziej kiedy z nim nie mieszkamy ;)
Miklara
21 marca 2011, 11:16zastanawiałam gdzie zniknęłaś, a Ty na nartasz szalałaś. Super! Czekoladą się zupełnie nie przejmuj, jazda w takich warunkach jakie opisałaś to spaliłaby i całą tabliczkę czekolady, pewnie nawet nie jedną ;) Dobry gest mają Ci pracodawcy ;)
rumianek79
21 marca 2011, 09:06ale zawsze chciałam... w ostateczności wyjechałam na Wolontariat Europejski. Jestem wielką fanką tego typu programów i projektów i do dziś namawiam wszystkich znanych mi młodych, by się tym zainteresowali. A co do czekolady... hmm... ja na nartach miewam słabość do grzańca i zazwyczaj kończy się to w ten sposób, że mój mąż śmiga na desce do nocy a ja od dawna "grzeję się" przy kominku z kubkiem winka... ale z drugiej strony wydatek energetyczny jest też niesamowity zatem nie powinnaś sobie tej czekolady wyrzucać. Pozdrawiam serdecznie i wiosennie :)
swinecka88
21 marca 2011, 08:49Ale masz super z tymi nartami... I z ta Christina tez w sumie,skoro w odchylach robi Ci takie prezenty ;)) Pewnie czasami jest meczaca,ale chyba i tak ogolnie jest super,co? :) Zaoszczedzilas rzeczywiscie duuuzo pieniazkow. Ile zarabia sie pracujac tak,jak TY? :) :*
kula.anula
21 marca 2011, 08:21Cześć misiaczku. super, że było fajowsko na tych nartach, choć jakże mogło byc inaczej :) Dobrze, że juz wróciłaś, u mnie tez jadena mała zawalanka, ale od dzis wracam na właściwe tory. Roboty mam po pachy. PS. ucieszyłam sie z Twojego wpisu, pa pa
Karampuk
21 marca 2011, 06:49fajnie ze jestes zdowolona, oby tak dalej
MRinaa
20 marca 2011, 23:44cieszę się, że znow jestes!!! od Ciebie to zawsze czyms pozytywnym zawieje - fajnie umiesz sie cieszyc z roznych rzeczy. buziaki
julka945
20 marca 2011, 23:28ehhh fajnie, zawsze chciałam na nartach jezdzić... no cóż, moze kiedys ;) bardzo sie cieszyły z Twojego powrotu ;) a grudzień na pewno szybko nadejdzie i znów wyjedziesz xD 3maj sie;)
shizaxa
20 marca 2011, 23:21ale Ci zazdroszcze tych nart i to jeszcze we Francji, tam to zupełnie inne warunki niz w PL...na nartach najważniejsza dobra zabawa a nie chudnięcie;)