Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Baby Jacob jest juz z nami :)



Ok dziewczyny jestem , ile razy juz sie zbieralam zeby wam zdac relacje , ale za kazdym razem cos mi wypadalo , jak nie zerwalo neta to musialam isc cos zrobic i tak w kolo . No wiec przejdzmy do rzeczy :

W poniedzialek tj 30 kwietnia , tak od poludnia zaczelam czuc taki dziwny bol , jak na okres , tylko troszke mocniejszy , trwajacy ok 20 sek , na poczatku byl niereguralny , tzn co 40 minut , 30 czasami , okolo 16 zaczelam juz notowac co ile trwaja skurcze i jak dlugo .Nadal byly bardzo nieregularne ale corar czests ze i mocniejsze .Ok 19 pojechalalm z moim D jeszcze na zakupy ,ale juz po cichu widzialam siebie w szpitalu i po malu przygotowywalam sie psychicznie na porod . Wczesniej , do poludnia zrobilam wszytsko co zostawialam na ostatnia chwile , tzn dopakowalam torbe dla siebie , ogolilam sie tu i tam , zrobilam pedicure .Gdy wrocilismy z zakupow byla juz 20 , zjadlam kolacje ale skurcze byly coraz czestsze i mocniejsze , jednak nadal moglam sie smiac , gadac w trakcie ich trwania . Balam sie ale wiedzialam ze to juz coraz blizej . Ok 22 chcialam sobie obejrzec jeszcze \made in Chelsea ale stwierdzilam ze skoro noc moze byc wesola to lepiej isc sie polozyc chociaz na chwile i nabrac sil na pozniej .Kazalam mojemu D spac , i jak cos sie pogorszy to mialam go budzic i jak cos to jedziemy .Wytrzymalam do 00:30 i go obudzilam bo skurcze byly juz co 4 minuty i trwaly po 40 sek . Na szkole rodzenia kazali nam przyjezdzac jak skurcze beda co 10 min po 40 sek . Jednak wody mi nie odeszly , czop zaczol dopiero sie ciagnac wieczorem w sladowych ilosciach , w sumie to wygladalo jak sluz przezroczysty leciutko zabarwiany na zolto brazowo . Jadac do szpitala skurcze byly juz co 3 min. ale wciaz wydawaly mi sie za lekkie , spodziewalam sie czegos gorszego ale na wszelki wypadek wolalam byc juz w szpitalu bo tak naprawde to nie wiedzialam czy to jzu to i moja wyobraznia zaczela juz dzialac , ze zaraz urodze w domu albo samochodzie .Jak a tylko dojechalismy do szpitala juz na recepcji skurcze ustaly , czekalismy jakies 10 minut az mnie przyjeto zeby mi zalozyc karte zameldowania i ani razu nie mialam skurczu .Sobie myslalam ,ze zgas ,ze pomysla ze jestem nienormalna , bo skurczy nie ma , wody nie odeszly , czop slaby wysla mnie do domu jak nic , a zaloze sie ze jak tylko wroce do Bray to mnie zgarnie na maxa . Jednak podpieli mnie na ktg , wczesniej zegzaminowali , tzn taka jedna mila polozna , mloda dziewczyna , ktora byla super mila i sympatyczna . Skurcze wrocily tylko byly slabe , jednak maszyna je wykrywala , ale polozna powiedziala ze to jeszcze nie te skurcze bo mimo wszystko moglam sie smiac i gadac w ich trakcie .Rozwarcie mialam na opuszek palca , jednak ona powiedziala ze moge zostac na sali przedporodowej jesli chce .Ja oczywiscie wolalam sie nie ruszac ze szpitala bo balam sie ze nie zdaze wrocic do szpitala na czas .Zaraz dostalam lozko na tej sali , moj D mogl ze mna oczywiscie tam zostac , byla godzina ok3 nad ranem ,zmierzyli mi cisnienie , poluchali serduszka malego i kazali odpoczywac i wolac jesli skurcze zaczna sie intensywniesze i czestsze .W miedzy czasie troche kimalismy , chociaz troche ciezko bylo sie zrelaksowac bo wiecznie bylo slychac sapanie innych kobiet , ktore mialy skurcze , wtedy myslalam ze one sa jakos malo odporne na bol bo ja dosc dobrze je znosilam .Ok 8 rano moj D musial isc zaplacic parking . W miedzy czasie bylo sniadanie , moje skurcze wciaz byly slabe i znow niereguralne . Wtedy juz zalowalam ze nie wrocilam do domu bo nie chcialo mi sie sluchac tych jekow , placzow z za scian . Godziny mijaly , co chwile ktos do mnie przychodzil , mierzyl cisnienie sprawdzal serduszko malenstwa , jednak nic sie szczegolnego nie dzialo . Kazano mi spacerowac i liczyc skurcze , po malu byly coraz dluzsze i silniejsze ok 16 zaczely sie naprwade mocne , dluzsze skurcze , jednak wciaz moglam gadac , smiac sie miedzy nimi . Pamietam jak dzis , spacerowalam po tych korytarzach tam i spowrotem , lalo starsznie na zewnatrz a ja juz mialam dosc . Okolo 19 poprosilam zeby mnie znow zegzaminowali bo juz czylam te skurcze na calych plecach i tylko mocny masarz w okolicach krzyza mi pomagal , gdy moj D wychodzil musialam robic go sobie sama i tylko to mi pomagalo . Przyszla jakas polozna sprawdzila mnie , i stwierdzila ze jest 1 cm rozwarcie i zaraz mnie przeniosa na sale porodowa jak tylko sie zwolni jakas . Ja juz wtedy nie bylam w stanie gadac , smiac sie , bo wiedzialam ze zaraz znow przyjdzie skurcz nie do zniesienia ktory bedzie trwal 1 min , 1 min przerwy i od nowa . Na tym etapie juz plakalam z bolu , dopiero wtedy do mnie dotarlo dlaczego te dziewczyny tak sapaly , plakaly . Na sali przedporodowej nie daja zadnego znieczulenia , bo jeszcze nie zaczyna sie porod . Gdy doszlismy do sal porodowych , dostalam sale , oraz bardzo mila polozna , mloda dziewczyne .Wtedy juz nie bylam w stanie o niczym myslec bo tak mnie bolalo . Dostalam gaz , ale ja od razu wolalam epidural , bo wiedzialam ze bedzie jeszcze gorzej a ja juz na tym etapie nie ylam w stanie wytzrymac . Od tego momentu to byla najgorsza godzina mojego zycia . Musialam czekac na anestezjologa , na znieczulenie . Moj D byl ze mna i widzial jak cierpie , on to mial strach w oczach . Najpierw polozna przebila mi wody , ktore okazaly sie rozowe , co je dosc zaniepokoilo , i stwierdzily ze beda mnie tzrymac na ktg caly czas , plus kroplowka . Bol byl okropny , czulam jakby dziecko chcialo mi wyjsc natychmiast , jednoczesnie czulam ze musze do toalety . To bylo straszne . POlozna probowala wsadzic mi welfron ,ale nie mogla zlapac zyly na dloni , do dzis mam siniaka na cala dlon . Mijaly minuty a ja czulam sie jakby to trwalo godziny . Probowalam gaz , ktory mnie otumanial ale nie usmierza bolu , jedynie pomagal skoncetrowac sie na czyms innym niz sam bol , na poczatku wdychalam to niesmialo a poznije to juz ciagnelam na calego . W koncu przyszedl koles od znieczulenia , musialam siedziec zgieta do przodu , nie moglam sie ruszyc bo musial sie wbic idealnie , w momencie kiedy akurat mialam skurcz to bylo straszne , bo nie moglam wdychac gazu , nie moglam zmienic pozycji , myslalam ze umieram , myslalam ze sie poddam , chociaz nie bylo takiej mozliwosci . NIe darlam sie , ale mialam juz serdecznie dosc . Koles probowal sie wbic trzy razy i mu sie nie udalo . Musial wezwac kogos innego bo nie moga probowac wiecej niz 3 razy , myslam ze to sie nigdy nie skonczy . Przyszla babka i sie na szczescie wbila idealnie. Minelojakies 15 minut i znieczulenie zaczelo po malu dzialac ,na szczescie bo juz myslalam ze nie dam rady . Zostalam poinformowana ze sama sobie moge dawkowac to znieczulenie co 15 minut , wiec tylko czekalam zeby kolejne 15 minut minelo i zeby znow sobie wstrzyknac troche . Nie wazne , ze nie czulam nic , poprostu balam sie ze znow poczuje ten straszny bol . Gdy dostalam znieczulenie byla 22 , jakies pol godizny pozniej polozna sprawdzila rozwarcie , bylo juz 4 cm . kazala mi sie kimnac chociaz chwilke , bo bylam juz strasznie zmeczona . W sume bylam juz w szpitalu od 2 rano , i byla to juz druga noc nie przespana .Przed 24 znow mnie egzaminwala , i bylo juz 10 cm , ja bylam w szoku ze tak szybko to poszlo , ale w moencie gdy ona powiedziala ze przygotuje wszystko i bede mogla przec , zaczelam sie trzesc , ze to juz .Pokazala mi co mam robic i jak oddychac , zawolala jeszcze jedna dziewczyne do pomocy , i sie zazelo . Kilka parc i juz bylo widac glowke , nawet zapytala czy chce dotknac , chciala tez zapytac mojego D , ale jak zobaczyla jego wystraszona mine to sobie darowala .Ja wogole nic nie czulam , kilka parc wogole bylo nieudanych bo nie wiedzialam jakie miesnie napinam , i wszystko szlo mi po twarzy zamiast po brzuchu. Myslalam ze mi oczy wyskocza . Polozna stwierdzila ze tzrea mnie troszeczke naciac bo glowka juz za dlugo jest na zewnatrz i sama nie dam rady go wypchnac , mi to bylo obojetne , bo i tak nie czulam kompletnie nic .po nacienciu chyba raz tylko parlam i poszlo .Maly od razu sie rozdarl , a ja zwariowalam ze to juz , polozyli mi go na klacie od razu , wogole nie byl siny , mial tylko troszeczke krwi na glowce , pierwsze co zauwazylam to ze mial strasznie dlugie paznokcie u rak .Moj D prawie plakal , ja myslalam ze tez bede wyla ze szczescia ale bylam w takim szoku , ze jest taki slicznyi idealny ze obylo sie bez lez z mojej strony .Mialam malego jakies 5 minut przy sobie ,a pozniej zostal zabrany do wazenia itp . Ja w tym czasie wyparlam lozysko , ktorego tez nie czulam .Zostawiono nas samych z malym , a mnie zrobilo sie niedobrze , bo w sumie przez caly dzien wypilam z 7 litrow wody . Wymiotowalam jak kot , ale pozniej zrobilo mi sie od razu lepiej . Przyniesli nam herbate i tosty , chociaz jedzenie bylo ostatnia rzecza ktorej wtedy myslalam , to musialam zjesc bo bylam strasznie slaba . Poznije przewieziono nas z malym na sale poporodowa , chociaz czulam sie na silach zeby chodzic , nie pozwolono mi ze wzgledu na znieczulenie . Opieka po porodzie rewelacja , co chwile ktos przychodzil , gratulowal , pytali jak sie czujemy , przynosili wode , mleko dla malego itp. Ja urodzilam w srode w nocy a w czwartek rano juz nas wypuszczono do domu bo maly byl zdrowy i ja tez sie czulam dobrze .Szwy juz sie zagoily , kregoslup mnie wogole nie bolal po zastrzyku , glowa tez nie , wiec moge polecic kazdemu znieczulenie  .Nie macie pojecia ile razy mi sie pokasowal ten opis , mialam go juz prawie gotowego jakis tydzien temu ale wszystko szlak trafil .Na szczescie dobrnelam do konca , uffff.
  • Cailina

    Cailina

    20 maja 2012, 09:58

    Gratulacje mamusko! I czekamy na zdjecia maluszka!

  • marta803

    marta803

    20 maja 2012, 05:35

    no super ze juz po :) gratulacje ja z wojtasem na cc mialam epidurrala i teraz jak by nie bylo tez wezme obowiazkowo

  • JustLikeMe

    JustLikeMe

    19 maja 2012, 22:22

    gratulacjeee;***