Zaproszenia od osób, które nie zostawiają komentarzy od razu usuwam. Staram się zostawiać po sobie jakiś ślad w Waszych pamiętnikach i tego również oczekuję. Jeśli chcecie, możecie dodać pamiętnik do ulubionych, ale znajomi na Vitalii to już trochę taka transakcja wiązana :)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobry wieczór!
Na początku przepraszam, że ostatnio Was zaniedbałam. Nie tylko Was - dietę też prawie szlag trafił. No, może nie do końca... Powiem tak: ostatnie dwa tygodnie to był jakiś koszmar i ostatnie, o czym myślałam, to odchudzanie (chociaż czasem sobie przypomniałam ;)). Przechodzę najgorsze w życiu zapalenie pęcherza, którego przez dwa tygodnie nikt nie był w stanie zdiagnozować. Nie będę się rozpisywać, ale w końcu wylądowałam w szpitalu z potwornym bólem nerek, gdzie nareszcie trafiłam na normalnego lekarza (poprzedni mnie wyśmiał) i natychmiast dostałam silny antybiotyk, jeszcze silniejszy lek przeciwbólowy i nakaz pozostania w domu przez kolejny tydzień. Jaka tam uczelnia! W domu siedzieć! Dobra... :)
Męczyłam się z tym kure*stwem ponad dwa tygodnie i dopiero jak zaczęło się dobierać do nerek, ktoś się zlitował. Po antybiotyku przeszło jak ręką odjął i dziś czuję się jak nowonarodzona, nawet poszliśmy z E na spacer w pobliżu ogrodu.
Dlatego właśnie z dietą było cieniutko. O ćwiczeniach praktycznie nie było mowy, raz zrobiłam Chodakowską i to wszystko. Ostatnich kilka dni praktycznie leżę (poza dzisiejszym), jem głupio, nawet słodkie wpadnie... :( Waga póki co się lituje i pokazuje 82,9, ale choćby nie wiem co zejdę do czerwca do 79. Od jutra znowu spokojnie, regularne posiłki, ćwiczenia, ruch. Alko i tak nie mogę, więc z tym problemu nie będzie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobra, dosyć ohydztw, przechodzimy do przyjemnej części, czyli niepełnego fotomenu z ostatnich 9 dni. Niepełnego, bo czasem nie było czasu/okazji fotografować, a czasem cały dzień jadłam po prostu barszcz...
A tu jeszcze widok na całęgo grilla :)
----------------------------------------------------------------------------------------------
Przykro mi, że nie komentuję każdego Waszego wpisu - niektóre z Was dodają nowe notki codziennie, co naprawdę podziwiam, ale nie zasze mogę być na bieżąco. Staram się zajrzeć do Was chociaż raz na tydzień :)
Co poza tym? Tak jak pisałam wpadło trochę słodkości - tu czy tam jakaś czekoladka, dzisiaj wielkanocne czekoladowe jajko. W zasadzie bez większych szaleństw, miałam tylko jeden konkretny cheat day, kiedy cały dzień wpieprzałam ser pod każdą postacią... Nie wiem, co to był za numer.
Staram się dużo pić, chociaż woda już mi bokami wychodzi... Bleee. W poniedziałek musze iść do rodzinnego po zwolnienie (już drugi tydzień będę w domu przez ten cholerny pęcherz) i będę sobie odpoczywać. Powoli znów wprowadzę ćwiczenia, ale bez szaleństw - na początek może Morąg TV, bo to w miarę proste i przyjemne. Nie chcę się na razie fosrsować. Jak sobie przypomnę ten ból i płacz...
Króliki mają się dobrze, niestety pogoda psuje plany wypuszczenia ich na zieloną trawkę. Gizmo waży 2 kg, jak nie je to śpi, a jak nie śpi to je. Gorszy jest niż ja, jeśli chodzi o żarcie :)
Ja za to czuję się jak obła, wielosegmentowa larwa, no koszmar. Nienawidzę się nie ruszać tak kompletnie... Wrrr. Poza tym cały czas jestem odęta (chyba skutek uboczny antybiotyku), po drodze zaliczyłam krótki acz nieprzyjemny romans z toaletą (zepsute mleko sojowe), wlazłam w mrowisko w ogrodzie, znowu zaliczyłam kleszcza... Czyli normalka :)
Nic to, rozpisałam się. Już nie nudzę, idę odpoczywać.
Trzymajcie się cieplutko i do napisania!
ula
nussell
15 maja 2015, 20:54jestem tego samego wzrostu co Ty i z wagą Cię gonię
kachna_grubachna
7 maja 2015, 21:20fajnie was karmią na uczelni, mix sałat wygląda bardzo apetycznie
wojownik83
6 maja 2015, 20:04Ale tu smakowicie, mniam mniam! Poza tym życzę zdrowia.
Monika123kg
6 maja 2015, 16:58Oj Ulcia,zdrówka życzę . Parę razy miałam te dziadostwo - spróbuj poromansować żurawiną.
Magdalena762013
3 maja 2015, 23:19To wspolczuje tej choroby. Ja chyba chorowalam na to raz czy dwa - ale to raczej z przewiania pleckow (za krotka bluzka, za chlodny wiatr). A jaki mogl byc u Ciebie powod? Ale z takimi dolegliwosciami kojarzy mi leczenie przez picie herbatek zurawinowych czy jedzenie zurawiny... Slyszalas tez o tym? Pozdro dla kroli:)
ZdrowaByc
3 maja 2015, 22:08Przypadło mi do gustu sporo propozycji :)
kacper3
3 maja 2015, 19:47O kura to odpoczywaj, wygrzewaj sie i bez szalenstw!
nataliaccc
3 maja 2015, 17:23hehehe u Ciebie jak zawsze ciekawie:D nie narzekasz na nudę:P tak poza tym kochana zdrówka życzę! wracaj szybciutko i bądź fit aaaaaaaa i nie obżeraj się słodyczami, bo pokonałaś 3 i chyba nie chcesz bumerangu?:D no trzymaj dupencję w rydzach:D buziak
Aoife.
3 maja 2015, 17:14Ślicznie jedzonko, poza tymi rybkami na końcu. :D
too.big
3 maja 2015, 13:23Zdrowiej dziewczyno! Tak to bywa z tymi lekarzami ze czasem zamiast pomoc to tylko drażnią czlowieka.. Jedzenie wyglada smacznie :) Pozdrawiam.
EwaFit
3 maja 2015, 08:59No to Cię złapało :( Wiem o czym piszesz,sama przechodziłam gehennę wiele lat temu, gdzie co chwila miałam zapalenia pęcherza, otarło się o też nerki. Też antybiotyki i furagin to podstawa. Przeszło mi, ale jak juz pisałam, tak mi to dało w kość, że bez furaginu nigdzie sie nie ruszam....Męczyłam się wiele lat, przeszłam kurację leczniczą, na koniec kurację z dawkowaniem furaginu, obecnie mam spokój, ale nie chcę mówić głosno, bo aż się boję, że znów...bo powinnami brać profilaktycznie taką pastę / dzień (w zasadzie to tak mnie nastroiłaś i przypomniałaś te przykre chwile, że pojadę ją kupić :) ). Lubię te Twoje komenty co Ci się wydarzyło w przeciągu tygodnia, wlazłaś w mrowisko w ogrodzie ? Pozdrawiam Cię mocno i zyczę zdrowia !
UlaSB
3 maja 2015, 10:57Też kiedyś chorowałam chronicznie na pęcherz - średnio 4 razy w roku. Koszmar po prostu. Ale jeszcze nigdy nie miałam przerzutów na nerki i nie powiem, tym razem się wystraszyłam. W ogóle jestem straszna panikara i od razu widziałam się podłączoną do aparatu do dializy i w ogóle :/ Tym bardziej, że ledwo chodziłam, a urolog zaśmiał mi się w twarz i kazał dużo pić. Idiota. A co do mrowiska, to tak :) Oglądaliśmy z E piękny widok z naszego ogrodu i nagle poszułam, że coś mi po nogach łązi (w szortach byłam). Spojrzałam w dół, a tam aż czarno... :) To tylko mnie się może zdarzyć. W całym ogrodzie mamy dwa maleńkie mrowiska i już oba zdążyłam zaliczyć ;) Buziaki!
angelisia69
3 maja 2015, 04:11oj biedactwo :( przykro mi bardzo bo wiem ze pecherze to dosc nie przyjemny problem :( niemniej jednak wazne ze juz jest lepiej.Ja tez miewam problemy z pecherzem,ale na szczescie tylko na wizytach w WC sie konczy,bez boli,no i Furagin pomaga. U ciebie jak zawsze wysyp pysznosci po dluzszej przerwie :P co to za jajecznica z Mau.... bo wyglada ciekawie?Ogolem wszystko ciekawie,ale to mnie zaciekawilo najbardziej. Wracaj kochana do siebie i dalej zwalczaj kilogramy,cwiczenia jak mowisz powoli,delikatnie zeby nie przesadzic.Buziaczki :*
UlaSB
3 maja 2015, 10:52Sama miałam kiedyś chroniczne problemy z pęcherzem, więc pomyślałam, że to nic strasznego, kiedy się zaczęło. A tu zonk... Do furaginy niestety nie mam dostępu, a w niemieckich aptekach mają tylko jakieś ziołowe, w ogóle nie pomagające badziewie :/ Co do jajecznicy z Maultaschen :) To są takie... jakby pierogi, tyle że farsz jest zawinięty z tym ciastem w taką jakby roladę, a nie zamknięty w cieście, jak przy pierogach. Są różne nadzienia - z mięsem, wegetariańskie, z grzybami... Nie za często sobie pozwalam, bo to jednak kalorie, ale od czasu do czasu można, szczególnie z grilla są pyszne :) Buziaki! :*
Ozaraable
2 maja 2015, 23:20O kurczę, strasznie współczuję. Zapalenie pęcherza to dopiero musi być ból ;/
UlaSB
3 maja 2015, 10:47Na szczęście to już przeszłość, teraz znów biorę się za siebie :)