Cześć kochane. Muszę się komuś wygadać bo jakoś mi ciężko jest. Ostatnie 2,5 miesiąca było straszne. Umierałam ze stresu ( na własne życzenie). Przechodziłam horror w mojej głowie ... Układałam sobie scenariusze jak z horroru przynajmniej dla mnie. Fiksowałam. Teraz wiem, że mogła być depresja. Miewałam ataki paniki, wszystko mnie bolało, byłam zmęczona, zbyt mocno kontrolowałam swoje ciało co doprowadzało mnie do szału. Nie uśmiechałam się ani razu. Chodziłam naburmuszona jak nigdy. To było straszne. Zawsze narzekam na moją matkę, że poświęca mi mało czasu, że nie mam z nią takiego świetnego kontaktu, ale wczoraj pomogła mi bardzo i jestem jej wdzięczna. Uświadomiła mi w jakim amoku żyje. Dała mi takiego kopniaka, jak nigdy! Dziś pierwszy raz poczułam jakbym narodziła się na nowo. Zupełnie inaczej się czuje, stres prawie cały znikł. Uśmiechałam się. Chodziłam po mieście w słuchawkach i po prostu się uśmiechałam. To znaczy, że jest troszkę lepiej. A wiecie co mi jeszcze pomogło ? MELISA! No mówię wam, że to cudowny napar.
MONlKA
25 września 2012, 12:37najważniejsze, że już się pojawił uśmiech :)
cadburyy
24 września 2012, 23:25Najważniejsze, że juz wszystko ok ;) Powodzenia ;)
xoxo8
24 września 2012, 23:10Dasz radę ;) powodzenia!!! ;))