Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dad, I'm alone cause this house don't feel like
home.


Dad, I'm alone cause this house don't feel like home.

Cześć! Wczoraj udało mi się trzymać dietę, ale nie zrobiłam talii z blogilates i rozciągania, bo rano brakło czasu, po południu było za ciepło, a wieczorem przy chociażby minimalnym ruchu bolała mnie głowa. I brzuch. Niemal wymiotowałam. Jakoś na razie nie mam żadnych przemyśleń... Dzisiaj poćwiczę poobiedzie, czyli tak 12:30. Będę jeszcze chyba musiała iść do apteki po wapno, bo wczoraj ugryzła mnie końska mucha. 

Dzisiejszy jadłospis: 

Śniadanie:

Omlet z dwóch jajek z bananem smażony na zwykłym oleju, kilka plastrów banana, pół startego jabłka i brzoskwinia.
Obiad: 
Warzywa po grecku z biedronki, trochę piersi z kurczaka i ryż.
Podwieczorek <obiad jest już praktycznie gotowy, więc odpuściłam II śniadanie, ale zjem podwieczorek>: 
Bułka razowa z tym czymś z serka wiejskiego (D:) i pomidorem.
Kolacja: 
Jogurt naturalny. 
Ćwiczenia: 
Takie o taneczne cardio - 
i znowu coś w rodzaju cardio - 
tanecznie na nogi - 

i kochana Mel B pośladki - 

Jak widzicie, taneczne ćwiczenia. Tak, żeby sobie poprawić nastrój <mam nadzieję>. To będzie fajne doświadczenie. Lubię tańczyć, ale nie umiem tego. Ani trochę. I  nie przesadzam. Teraz byle do 13. A potem wyjdę z przyjaciółką, pójdziemy do sklepu i ogólnie połazić. Zapowiada się fajny dzień.