Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
przemyslania...


witajcie! 

Na wstepie zaznaczam, ze tu nie bedzie o odchudzaniu lecz o moich wewnetrznych rozterkach.. wybaczcie, musze sie gdzies uzewnetrznic. 

Poniedzialkowe przedpoludnie. Siedze na ogrodzie i dumam. Znow przytylam. Dzis sie zwazylam. Pierwszy raz od 2 miesiecy. To bylo do przewidzenia. 

65kg !!! 

Duzo stresow i zajadania. Potem wakacje w Polsce i ucztowanie. 

W tym tyg czeka mnie kolejny wyjazd do Pl. 

W Pl przez 10 dni przytylam 2 kg i po powrocie jeszcze jeden. 

Na razie nie biore sie za odchudzanie. Nie wiem jak sie odchudzic skutecznie przy mojej zrytej psychice. Kazde odchudzanie konczy sie tak samo

 Zawsze zaczynam z waga 65 lub 66 kg dochodze do 58-59kg i pas.. zawsze jakis problem wyskakuje i jojo. Nie mam juz sil na siebie. Dlaczego tak trudno mi wytrwac ? Dlaczego problemy osobiste wylaczaja chec walki o sylwetke ? Nie pojmuje. 

Na starosc wszystko sie mi w mozgu miesza. Kiedys jak sie zaparlam zawsze dochodzilam do wyznaczonego celu. Teraz w zasadzie w kazdej dziedzinie zycia po jakis walkach schodze z ringu. Chowam glowe w piasek. Zatrzymuje sie , odpuszczam. Cofam sie.

3 lata sie cofam. Odkad tu przyjechalam. Nie umiem znalezc miejsca w szeregu. Z aktywnej zawodowo mamuski stalam sie pasywna fladra, kura domowa. 

Mam swietne dzieciaki, super meza. Tylko ja sie stalam bez ikry slonica. Przede mna dluga droga, zebym tu mogla pracowac w swoim zawodzie. Czasem sie zastanawiam czy w ogole kiedykolwiek uda mi sie to osiagnac?! Moze powinnam inna sciezke obrac?! Na codzien zajmuje sie firma meza. Faktury ,kwity ,kontrakty , oferty, maile. Lecz rachunkowosc nudzi mnie, ba, dostaje przy tej robocie bolu glowy i chodze rozdrazniona. Wiec to nie moja sciezka. 

Praca w aptece dawala mi duzo zadowolenia i satysfakcji. Ale nie wroce do Pl. Nie chce zyc tam sama, tzn bez meza. On czuje sie tu jak ryba w wodzie. I nie chce wracac. 

Owszem, moge tu pracowac.. ale jedynie jako sprzataczka. Hmm.. zawsze mi powtarzano: ucz sie ucz, bo inaczej sprzataczka zostaniesz. Ja pilnie sie uczylam i zawod dobry zdobylam. A teraz co ? Tyle lat nauki, nieprzespane noce, niezliczone ilosci egzaminow po to, zeby na miotle skonczyc na starosc ?! 

Ach...

A teraz z innej beczki. 

11 sierpnia rzucam palenie. Po raz kolejny.. to jak z odchudzaniem. Nigdy sie nie udalo. 

Moze tym razem bedzie inaczej ??? 

Szczerze Wam powiem... w zaden sukces juz nie wierze. 

Koncze juz te zanudzanie. Musze sie zajac sprawami firmowymi. 

Pozdrawiam Was