Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Skąd czerpac energię i optymizm ?!


Witajcie, 

Pytanie, jak w tytule... a ja nie znam na nie odpowiedzi. 

Chciałabym, żeby mnie energia rozpierała, żeby buzia śmiała sie od ucha do ucha, żeby miec powera. 

To co powyżej, daje kopa do cwiczen, diety, dbania o siebie.

Znałam kiedyś takie uczucia, kiedy to chce się życ, tańczyc, śpiewac, cwiczyc, dietkowac, pieknie wyglądac... zdaje się, że to się zwało ... zakochanie ?!

...się rozmarzyłam...kiedy to było ... dziwne takie, piękne uczucie, unosic sie nad ziemią...

A  teraz trzeba zejśc na ziemię... no niestety, po 12 latach związku już tylko pozostaje stąpac twardo po ziemi, a szkoda... brakuje mi takiego stanu, jak cholera. Że też nie można cofnąc czasu... 

Chyba ja jestem dziwna. Rozmyślam i doszukuję się w moim życiu, kiedy i w jakich okolicznościach miałam optymizm i energie ... niestety odpowiedź zabija... właśnie wtedy , kiedy to byłam zakochana. Idąc tym tropem, można wnioskowac, że :

1. nigdy więcej nie osiągnę takiego stanu

2. trzeba cos wykombinowac w zamian, żeby poczuc sie 2 cm nad ziemią. 

I w tym momencie brakuje pomysłów i koło się zamyka. 

Odchudzamy się dla siebie, dla zdrowia, dla lepszej kondycji... niby wszystko wiem, a jednak nie wychodzi. Czegoś mi tu brakuje. Jakiegoś elementu do tej ukladanki. 

Może to rodzaj depresji ?! 

Faktem jest, że tęsknie za przeszłością i może to mnie blokuje na całej linii? 

Tęsknie za pracą w aptece, za dziewczynami, za rodziną, za moją piękną, ciepłą słoneczną kuchnią w dawnym mieszkaniu, za miastem, w którym żyłam całe 28 lat, za graniem na ślubach, za psem, który został z moim tatą, za kumplem, który był bratnią duszą a teraz od 2 lat go nie ma, bo skłóciły nas osoby trzecie i czwarte, za samą sobą z wagą 50 kg, za ruchem, typu odwieźc dzieci do przedszkola, jechac do pracy, pracowac z ludźmi, poodbierac dzieci zajechac do domu, byc zmeczonym ale i szczesliwym, samodzielnym, niezależnym, itd.....

ale z drugiej strony, jak bym wrociła do tego za czym ja tęsknie, to bym tesknila za mężem a dzieci za ojcem... rodzina była by w 2 kawałkach a to też przechodziłam i dobre nie było, dlatego też jestem tu, a nie w PL. 

No nic, wyżaliłam się, wypłakałam, trzeba jakoś życ, nie ma innego wyjścia, nic nie jestem w stanie zmienic. Sytuacja bez wyjścia, marazm jako standart. 

Najważniejsze, że zdrowie jest, jest gdzie mieszkac, dzieci zdrowe i szczęśliwe, jest co do garnka włożyc i za co rachunki zapłacic. To najważniejsze. A że mnie jest źle, to tylko moje takie "widzimisie" , nikt tego nie zrozumie, bo przecież mam wszystko, a narzekam... nie raz to już słyszałam .

Pozdrawiam cieplutko

  • Aziya

    Aziya

    2 października 2015, 18:29

    Znam to uczucie. Nie jest związane tylko z zakochaniem. Tak samo się czułam, gdy po kilku latach nudnej pracy, zaryzykowałam i poszłam do mojej pracy marzeń. Chodziłam wtedy tak jakbym płyneła. Wszystko mi się chciało, wszystko mnie cieszyło. Też się ostatnio zastanawiałam, gdzie to się podziało. Siedzenie w domu doprowadza mnie do szału. Jeszcze trochę i znowu zacznie się młyn :) A czy masz jakieś hobby? Coś co kochasz robić? Jeśli nie możesz wrócić do tego co było, trzeba sobie wybrać taką drogę, żeby coś cię na niej cieszyło. Wszyscy jesteśmy uwikłani w mogę i nie mogę - z różnych powodów. Trzeba sobie znaleźć coś dla siebie, zbudować swój świat, nawet jeśli miałabyś zaglądać do niego dwa razyt w tygodniu :) Ściskam serdecznie!

    • urginea

      urginea

      3 października 2015, 23:59

      Dziekuje :) Masz rację, koniecznie muszę znaleźc inna drogę do radości, a nie wspominanie, jak to było super pięknie... bo nie wróci

  • Maarchewkaa

    Maarchewkaa

    2 października 2015, 10:36

    Hej co to za dołowanie się? Nie myśl negatywnie. Pomyśl o dobrych rzeczach które Cię otaczają :) Zajmij się czymś by stłumić te negatywne mysli. Człowiek pozniej wymysla takie rzeczy, że jeszcze bardziej spada w przepaść. a przecież tego nie chcesz? Ja też za czymś tęsknie, ale trzeba życ dalej...Głowa do góry!

    • urginea

      urginea

      4 października 2015, 00:02

      Oj, masz racje, im bardziej człowiek rozmyśla, tym bliżej dna się zaczyna znajdowac... dziękuję za pozytywny komentarz :)