Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dałam się zabalsamować...


Jeszcze tylko 3.9 kg do 90. Jeee... Mam 93.9. A nie zapowiadało się... ważyłam się w piątek i waga wskazywała 95,2 kg. Byłam tak bardzo niepocieszona, że postanowiłam nie wpisywać wyniku i zważyć się jeszcze raz w niedzielę. Cały tydzień pięknie dietkowałam, więc czułam się mocno pokrzywdzona. Chyba po prostu zbierałam wodę.

W ramach walki z celluitem i płaskodupiem wpisałam się do wyzwania "squat challange". Nie jestem pewna, czy wytrwam do końca - dziś chcę zrobić 80 przysiadów, ale będę musiała podzielić je na dwie tury, bo serducho wysiada mi już po czterdziestu. Słabiutko u mnie z kondycją (kreci)

Za to balsamowanie się za życia idzie mi całkiem nieźle. Zwykle unikam balsamowania, masłowania czy mleczkowania ciała jak ognia, zwłaszcza latem. Ale zawzięłam się i systematycznie zużywam moje bezsensownie wielkie zapasy cudów antycelluitowych, odchudzających, nawilżających i ogólnie wszystkorobiących. W tej chwili smaruję się "ekspresowym serum antycelluitowym 14 dni tołpa dermo body celluite." Hmmm... całkiem przyjemne, ale mija już miesiąc używania, a ja nie widzę spektakularnych efektów (mysli). Fakt, że nie jestem najlepszą osobą do testowania tego typu produktów, bo moje problemy z pomarańczową skórką nie są właściwie poważne. Po prostu działam profilaktycznie, głównie by uniknąć rozstępów i uelastycznić skórę.

                 

  • endorfinkaa

    endorfinkaa

    17 sierpnia 2014, 11:16

    balsamy, mam ich mnóstwo a ciągle zapominam użyć :-(