Od początku mojej *zabawy z dieta schudłam 7kg, a przynajmniej tak mówi moja waga. Czyli niby nie mało. Niestety nikt nie zauważa ubytku mojej wagi, a ja chciałabym, żeby ktoś łechtał moja próżność No chyba 7 kilogramów, to nie jest "woda, która schodzi na początku". Ale gdzie te oh-ahy, które słyszałam podczas ostatniej utraty kalorii (wtedy, to była zasługa siłowni)?
Postanowiłam robić pomiar centymetrów, bo to by mi dało lepszy przegląd moich wyników.
Znajoma, która tez jest na diecie z Vitalii schudła 2 kg, a w przeliczeniu na centymetry, to -5 w brzuchy (w miesiąc). Wydaje mi się to bardzo dobrym wynikiem!
I tak oto zaczęły się poszukiwania mojej miarki: "no bo przecież ją mam", "przecież jeszcze wczoraj była tutaj". I tak już szukam drugą godzinę... poddałam się. Nie ma, to nie ma- diabeł ogonem przykrył. Doszłam do wniosku, że metoda linijki i sznurka, tez jest ok.... więc zaczęłam szukać linijki: " tej długiej, metrowej", "no bo przecież ją mam", "przecież jeszcze wczoraj była tutaj".
I wtedy zdałam sobie sprawę z burdelu, który tuta panuje!
Na moje nieszczęście, ten nieład panuje nie tylko w mieszkaniu, ale tez i w mojej głowie. Z depresją zmagam się od kilku lat i już się przyzwyczaiłam, że raz na miesiąc mam myśli jakie mam i czuje się, jak się czuję. Popłaczę i pogadam sobie o śmierci, beznadziejności, braku nadziei i zmęczeniu życiem. Zapytam kilka razy Mr. Dee przed snem czy mógłby mnie zabić, bo sama nie jestem na tyle silna, żeby to zrobić... a za 3 dni będzie znowu ok.
Dobrze, że bliskie mi osoby nauczyły się ze mną żyć i rozmawiać i już nie słyszę "bo siedzisz w domu, idź na spacer".
Koleżanka mnie namawia na rozmowę z psychoterapeuta on-line. Sama zdecydowała się na taki krok i próbuje mnie zmusić....ale ona jeszcze nie wie, że mi nie wolna kazać i zmuszać
Jakoś....nie czuję tego. Od marca mam skierowanie do poradni psychologicznej, ale chyba jeszcze muszę do tego dorosnąć.
A wracając do miarki, będzie trzeba kupić nową....to i stara się znajdzie. Typowo. A jak już ludzie nie chcą łechtać mojej próżności , to może ujemne centymetry podniosą mnie na duchu.
*zabawa, znaczy, że nie odczuwam jakiejś katorgi bycia na diecie, bo jem same dobre i pyszne potrawy.
Rozpoetyzowana
17 sierpnia 2020, 19:11Ja też szukałam dziś miary! Na szczęście się znalazła. Powodzenia w dalszej walce. :)
Janzja
17 sierpnia 2020, 13:44No linijką obwody mierzyć.. no ok, na urlopie złapałam metr budowlany by sprawdzić czy nie urosłam przypadkiem za bardzo na urlopowych smakołykach :D. Zawsze warto stosować bonusy na depresję czyli ruch, zdrowe jedzenie i przyjemności, na ile się da :D. A najlepiej same przyjemności ;). U mnie "powrót" (akurat użyję tego słowa) do życia wyglądał tak, że okresu marazmu zaczęły przeplatać się minimalnymi okresami aktywności i z biegiem (wolnym) czasu marazm się pomniejszał, a aktywność rosła. Dziś bardziej leniwa jestem niż depresyjna ;). Pozdrówka
Użytkownik4083595
17 sierpnia 2020, 13:53Nie linijka, a linijka i sznurkiem 😄 Obwiazujesz sie sznurkiem, a pozniej wierzysz na linijce jaka ma dlugosc 👍
Janzja
17 sierpnia 2020, 13:55A. Ok :D. Zapamiętam na następnym urlopie, haha :D