Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Grzeszki


Nadal trzymam się zdrowego odżywiania. Mam jakiś gorszy czas bo mam wrażenie, że ciągle jestem głodna... Jednak staram się trzymać granicy 2000 kcal. Do tego dzisiaj zjadłam sporo czekolady.. Na szczęście nie przekroczyłam kaloryczności dziennej :) czy Wam zdarzają się takie grzeszki? Czy w ogóle można to tak nazwać? 


Wam pomaga w diecie takie jedzenie od czasu do czasu czekolady lub chipsów, czy jednak wolicie sztywno trzymać się diety? 

  • kasiaa.kasiaa

    kasiaa.kasiaa

    10 listopada 2021, 06:32

    Oczywiście, jak mam ochotę, a mam prawie codziennie. Sięgam po coś słodkiego i wpisuję w dsienny limit 😃 Dieta to nie katowanie siebie 😊

  • zakrecona_zona

    zakrecona_zona

    8 listopada 2021, 19:07

    U mnie bywa różnie..czasem wystarczy mi kostka lub dwie czekolady i powiem dość a czasem zjem cała jak zacznę od jednej kostki. Czasem aż się boje zaczynac... Bywa z tym różnie.

  • nataliaee

    nataliaee

    8 listopada 2021, 12:46

    codziennie pozwalam sobie na maks. 3 kostki czekolady (lub 2 cukierki, 2 ciastka etc.) :)

  • Milosniczka!

    Milosniczka!

    8 listopada 2021, 12:25

    To pewnie zależy od charakteru człowieka, ale ze mną jest tak, że jeżeli założyłabym jakąś mocno restrykcyjną dietę, to na pewno szybko bym się poddała. Ostatnio np zrezygnowałam ze smażenia i widzę już kolejne niedostatki, ale nie eliminuje ich jeszcze, bo wiem, że przy zbyt dużych ograniczeniach prędko zrezygnowałabym ze wszystkich.

  • Milosniczka!

    Milosniczka!

    8 listopada 2021, 12:22

    Ja w ogóle nie nazywałabym tego grzechami ani grzeszkami, bo wydaje mi się, że to buduje nam w głowie takie poczucie, że jedzenie jest naszym wrogiem, z którym musimy codziennie walczyć. A ono jest nam przecież potrzebne do przeżycia.

  • ggeisha

    ggeisha

    8 listopada 2021, 10:35

    Myślę, że to zła droga. Słodycze nie powinny zastępować posiłków ani być wliczane w bilans. Powinno się odżywiać pożywnym, zdrowym pokarmem. A jeśli słodycze, to ekstra. I nie codziennie oczywiście, chyba, że to codziennie dotyczy kawałeczka czekolady czy jednego cukierka. Nie traktuję słodyczy za grzeszki. Jem, jak mam ochotę, niedużo, ale nie odmawiam sobie całkiem, bo to według mnie czyni zamieszanie. Po posiłku, albo po/podczas treningu. To ma sens.