Kolejny raz zaczynam obsesyjnie się ważyć. Woda leci w dół, ale wiadomo każde pół kilo mniej cieszy i jednocześnie przybliża do celu. 2 dzień zaliczam jako udany, nie było jednego dużego posiłku jak do tej pory, a jakoś zagospodarowalam czas i zjadłam ich 4 ;) kolacja jeszcze przede mną, tymczasem muszę sobie wyliczyć w końcu makro bo na razie jadę na ślepo i boję się, że nie dojadam i waga będzie stać w miejscu. Dobranoc.