Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień nie do policzenia


Czemu dzień nie do policzenia? Bo zostawiłam swoją wagę kuchenną u rodziców :(
A po za tym dużo dziś chodziłam, ale bez telefonu więc ciężko stwierdzić ile dziś udało się zrobić kroków. Najpierw 3km spacer, a potem jeszcze zakupy po marketach, bo mieszkanko samo się nie "dourządzi" ;)

Śniadanie:
- jajecznica na maśle z 3 jajek z mielonką
- dwie grzanki z chleba tostowego 4 ziarna

Drugie śniadanie:
- jogurt naturalny

Obiad:
- pierś z kurczaka w przyprawie do gyrosa
- ryż jaśminowy
- surówka z czerwonej kapusty (puchar) (moje małe zwycięstwo bo wybrałam opcję bez majonezu)

Płyny:
1650ml (woda i zielona herbata)

Oglądałam dziś ciekawy program na temat tego jak wybierać jogurty. Wiem, że te naturalne są polecane przy odchudzaniu i co ciekawe wcale nie te 0% tłuszczu, nie miałam jednak pojęcia, że mają aż taki dobry wpływ na organizm. Dlatego dziś na drugie śniadanko wybór był oczywisty, choć ten prawdziwy jogurt naturalny - z żywymi kulturami bakterii nie jest już taki prosty do odnalezienia pośród przepełnionych sklepowych półek.


Tak sobie myślę, że jeszcze czuję ten obiad i odpuszczę dziś kolację.
Mało dziś tego ruchu, chyba pojeżdżę na rowerku...

VIK

edit
Po przejechaniu 6km tylko 67,2 kcal słabo... chyba zatęsknię za swoim orbitkiem :(