Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Artysta w depresji. #6


Hej, jestem tu krótko a zdążyłam zatęsknić, gdy nie miałam normalnego internetu w domu. Przeprowadzka i te sprawy. Do stolicy, no bo kurwa. Moja mama dostała tu pracę, a jako że w starej zarabiała połowę mniej i nie lubiła współpracowników, jesteśmy tu. Nie tak całkiem w Warszawie. Na przedmieściach. Nie narzekam. Oprócz szkoły jest dobrze, dużo lepiej niż było rok temu. Naprawdę, gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że zetnę włosy na całkiem krótkie, zamieszkam w stolicy naszego kraju i będę miała własnego psa, nie uwierzyłabym. Mieszkanie na razie wynajęte ale jest. Kompletnie bezsensownie ostatnio plotę, ciągle boli mnie głowa. Jem mniej, słodycze itp. ograniczam, pozwalam sobie na coś drobnego raz w tygodniu. Ćwiczę- biegam na bieżni, skaczę na schodku, chodzę do szkoły(30-40 minut piechotą, żadnego autobusu, wielkie miasto Pruszków, siema). Nie mam pojęcia czy są efekty, nie mam wagi w domu. Spodnie chyba są odrobinkę luźniejsze. Stanę na wagę, gdy będę na świętach u babci(oczywiście przed jedzeniem, zawsze potem ważę ze 3 kilogramy więcej). Mam nadzieję, że nie pokaże więcej niż ostatnio, neiodneindow. Ok, straciłam wenę, jestem artystą w depresji. Aż zmienię nazwę posta. Pozdrawiam, następnym razem naskrobię coś, co ma sens.
Ave chuj w sumie wie co ave.