Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
kreatyna dla kobiet za i przeciw ......


Z tego co czytałam o kredce to 3-5 g jest dawka terapeutyczna (w nasyceniu stosuje się 20g , w osiagach sportowych i budowaniu masy 10g dziennie). Kilku panów powiedziało że jest przereklamowana jeżeli chodzi o budowanie masy (mnie to cieszy). Druga sprawa to to że kobiety ze względu na ilość fatu i inna fizjologię inaczej reagują na kredkę i mają dużo mniejsze przyrosty masy. Trzecia to to, że nawadnia to mięśnie a nie gromadzi się woda podskórna więc to wbrew pozorom jest efekt in plus. W moim przypadku to fajnie jakby zostało bo mam tendencje do odwadniania się.... a co do stawów to czytałam że kredka jest jednym z najbezpieczniejszych supli dla sportowców i jedynie przeginanie z ilościami powoduje wzrost keatyniny..... i bardziej szkodzi nadmiar białka niż kredeczka. 

Ale trzeba pamiętać ze siła owszem rośnie ale przymula i się prędkości zpowalniają.... 

Ponieważ ja raczej na wyciszenie skupienie i lepszą pracę mózgu chcę zastosować to szukam kredki bez tauryny bo jak wiadomo tauryna pobudza i z info kolegów wiem że czasem człowiek może się gorzej poczuć.

Co do masy: oczywiście mierzę się na tanicie i wiem że to nieprecyzyjne dane

podobno woda jaką podaje tanita to ta zgromadzona w mięśniach - co za tym idzie łatwo przeliczyć mięśnie na suchą masę. 

Skoro ja mam mięśni przy nawodnieniu 50% 43,9 kg to znaczy że suchej masy mam 21,95, w licu miałam 20,97 - nie mam zielonego pojęcia czy to dużo czy nie- ale patrząc na szkielety co im widać jak mięcho pracuje to wiem że mają nie pełne 18 kg mięcha no to przy nich jestem mięśniak panowie się ze mnie jedni śmieją inni mówią że już mi mięśni starczy

ale chyba jednak się na 1 opakowanie kredki skuszę.

W poniedziałek mama idzie do szpitala na konsylium bo okazało się że prawdopodobnie lekarz 2 lata temu dał złą diagnozę i ma niepotrzebnie wszczepiony rozrusznik w serce i mogą być z tego powodu duże problemy a już przez to gówno ma zakrzepicę i niedowład ręki bo coś źle im wyszło.....

jakbym sobie radziła ze swoimi problemami i słuchaniu że ja problemów nie mam i mnie gówno obchodzi i życia rodzinnego nie mam ani nic.... jakbym nie chciała tego zmienić 

eh szkoda gadać i pisać....ale człowiek zamknięty ze swoim umysłem sam nie zawsze jest w stanie sobie z tym wszystkim poradzić a co dopiero powiedzenie komuś i strach że zostanie albo nie zrozumiany albo wyśmiany albo zostanie to wykorzystane przeciwko niemu a z drugiej strony dlaczego kogoś swoimi problemami obarczać jakby nie miał swoich większych.... 

a najgorsze jest w tym wszystkim to że wszyscy zewsząd co mnie znają powierzchownie albo w ogóle nie znają mówią że nie wierzę w siebie - co mnie przeraża bo ja zawsze boję się zaryzykować bo skoro mam nie wiele boję się że będzie jeszcze gorzej..... a może nie czuję tego że ktoś poda rękę jak będę chciała wstać? ... to tak pokrótce dlaczego muszę coś z głową zrobić a melisa nie pomaga