Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
obniżenie kalorii w diecie??


HEEEEEJ :)
troszku mnie tu nie było - a i dieta nie idzie jak najlepiej.
byłam wczoraj z rańca na siłce. wycisk niesamowity, a mówiłam sobie: ha, pójdę tylko na godzinkę" przetyrała nas babka i to nieźle. pot lał się hektolitrami :p

rozmawiałam z trenerem. wnioski:
- pić wodę małymi łyczkami i często, a nie ochlewać się i latać do łazienki (tak robiłam. pamiętacie jak ciągle miałam żal do siebie, że piję tak duuuużo wody ok. 3-4 litrów dziennie a nawodnienie tak powoli wzrasta? a no jak się opijałam szklanką naraz a później leciałam do toalety siusiu... także mijałam się z celem. i powiem Wam, że teraz piję po tym małym łyczku i nie latam jak głupia do wc. zobaczymy za miesiąc jak wyniki)
- poziom tłuszczu spada - obecnie 34,2 % (norma to 20 - 32 %) więc zbliżam się do górnej granicy normy 
- waga z miesiąca na miesiąc w dół (jak dotychczas żadnego wzrostu nie było - i broń mnie Panie Boże!) 
- wzrosły mięśnie, spaliłam tłuszcz. a co za tym idzie -> wzrastają mięśnie = podnosi się metabolizm. obecnie mój to jakieś 1650 kcal. i tu mam DYLEMAT!!! chyba odejdę na jakiś czas od diety 1500 kcal na poczet przedziału 1200-1400, nie mniej, nie więcej. niestety ostatnim czasem pofolgowałam sobie: a to pełnoziarniste płatki, a to batoniki musli, biszkopty. niestety, ale na takie rzeczy nie mogę sobie jeszcze pozwolić, bo jeszcze długa droga przede mną... kurcze ale nie wiem, zapewne zaraz zjedziecie mnie za ten przedział, sama wszystkim powtarzam wkoło, że 1500 to najbezpieczniejsza dieta... jestem zwolennikiem tej liczby a tu takie paranoje??! hmmm... ale ja naprawdę mam jeszcze dużo do zrobienia... a poza tym jestem zmęczona już spadkiem 1kg/miesiąc. wiem, ze to też spowodowane jest moimi częstymi odchyłami od diety, ale no kurczaki, no! dobra zobaczymy jak się będę na takim limicie czuła - na pewno nie zamierzam się głodzić.
i
OBOWIĄZKOWO piszę codziennie co zjadłam. nie ma, że boli, że praca, że się nie chciało. to ma mnie motywować i pomóc w walce z zachciankami. Teraz było trochę luzu w diecie. a to ciasteczka, a to czipsiki. ćwiczyć, ćwiczyłam (bałam się, że przytyję w sekundę po takich "wypadach"). Także PEŁNĄ PARĄ zaczynam od jutra. REGULARNOŚĆ. ZERO PODJADANIA. SAMODYSCYPLINA. 


POWODZENIA KOCHANI!!! 
WY TEŻ DACIE RADĘ!!! 
MUSICIE TYLKO W TO UWIERZYĆ NA MAKSA! 

buśka 
  • agatep

    agatep

    9 sierpnia 2012, 17:08

    mądre rzeczy piszesz, a te ostatnie słowa każda z nas powinna mocno wbić sobie do głowy. nie poddajemy się i tak ma być do końca. buzka

  • patkah

    patkah

    9 sierpnia 2012, 07:30

    moim zdaniem zdrowe podejście. ja się staram jeść 1200-1500 kcal ale duuużo więcej ważę. waga spada ok 0,7-1 kg tygodniowo. 1500 -1700 to chyba przy stabilizacji lepiej jeść tak przy końcówce gdy np już Ci został do zrzucenia 2-3 kg. miewam też wpadki ale waga raczej nie spada, bo sa to krótkotrwałe lub jednorazowe grzeszki. trzymam kciuki

  • neifka

    neifka

    9 sierpnia 2012, 00:21

    wezmę sobie Twoje słowa (trenera) do serca. Tez piłam wode na szybkiego zeby miec z głowy. I co chwile do wc ;/ A tu proszę, inaczej trzeba postępować. Właśnie sie delektuję szklanką wody jakby była najlepszym winem ;)

  • kingaaa.15

    kingaaa.15

    9 sierpnia 2012, 00:20

    świetny obrazek - motywujący :D