Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień dwudziesty dziewiąty


Wiecie co? Chyba jednak dopadła mnie rezygnacja. Przeraża mnie to bardzo i pomalutku zmierzam ku właściwej ścieżce :) Ale tak bardzo nie mogę patrzeć na te moje nie jędrności! Ten cellulit, słabą talię! Wcześniej wystarczył mi tydzień, bym poczuła się lżej i zauważyła mięśnie, czy lekkie ujędrnienie. Bardzo chcę do tego wrócić, ale mam podstawowy problem z... podjadaniem! Podjadam nawet, gdy jestem najedzona. Ot tak, by coś przegryźć. Łapię się na tym często niestety. Nie wiem, jak to zahamować. Może skupić się na diecie tak na poważnie? Albo myć zaraz po posiłku zęby?

Z aktywnością fizyczną krucho i nie mam pomysłu gdzie i kiedy umiejscowić te ćwiczenia. Myślałam o wieczornych joggingach, chociaż to by była jakaś forma ruchu. Albo po jeździe wracałabym pieszo do domku, ewentualnie biegła, bo za każdym razem instruktor proponuje podwózkę i dziwnie mi tak odmówić ;)

Muszę też koniecznie powrócić do moich zabiegów... Może ta cała dysfunkcja jest spowodowana tymi upałami? Naprawdę ciężko je znoszę. Czuję się taka ociężała, słaba i senna. Fakt, ostatnio mało śpię. A podobno sen tez ma wpływ na to, czy podjadamy, czy nie.

Póki co główkuję, w co się ubrać na kolejną wizytę u mamy w szpitalu ;) Co prawda nie będzie przystojnego fizjoterapeuty, ale mam w planach pozostawienie (żeby nie było) dla wszystkich kawałka sernika i jakichś pralinek domowej roboty :) Może trafię w jego gust? :D Choć dla samej satysfakcji! Tym bardziej jestem nakręcona, bo mama dziś zadzwoniła by mi przekazać, że on pytał o mnie. Pewnie się nie poznamy, ale miło jest chociaż popatrzeć :)

Trzymam kciuki za Wasze postanowienia i diety! :) Obyście były bardziej wytrwałe ode mnie