Długo mnie tu nie było, prawda? Przepraszam, jeśli zawiodłam, ale mnóstwo zajęć, brak wolnego czasu i jesienna chandra były nie do zniesienia. Jakoś przebrnęłam, ale było i jest ciężko. Myślę, że tak naprawdę ten podły nastrój minie wraz z nadejściem tygodnia przedświątecznego, bo właśnie wtedy najbardziej czuć magię świąt. No a tę uwielbiam! :) Już nie mogę doczekać się śniegu (podobno prószy tam, gdzie mieszkam), pachnącej choinki, błyszczących bombek, zapachu pomarańczy, cynamonu, piernika, maku i wszystkiego, wszystkiego, co w dniach świątecznych jest niezbędne :) Także jemioły, ciepła bliskich... i można by tak wymieniać i wymieniać, bo święta są magicznym okresem :) A nawet lubię tę krzątaninę: szybkie mycie okien, podłóg, pieczenie, gotowanie... Więc czekam na drugą połowę grudnia :)
Trzeba już też rozejrzeć się za prezentami... Lepiej mieć coś chwilę przed, niż kupować coś nieprzemyślanego w tłumie innych ludzi, którym wypadło pozałatwiać wszystko "na ostatnią minutę". Nie mam pojęcia, co kupić babci. Wszyscy inni domownicy nie sprawiają mi takiego problemu. A babcia? Nie mam pojęcia. Jest osobą serdeczną, potrafiącą wszystko zrobić (gdy nie umie, to zawsze coś wykombinuje), o artystycznej duszy. I nie wiem :)
Jeśli chodzi o dietę, to przez tę moją nieobecność było różnie. Raz lepiej, a raz gorzej. Tylko, że jak zjadłam coś perfidnie kalorycznego, to miałam zaraz wyrzuty sumienia - ot, tak wytrenowany organizm :) W dniu urodzin pozwoliłam sobie na odrobinę szaleństwa, więc pojawiło się i słodkie wino i czekolada z bakaliami i oczywiście tort czekoladowy z orzechami :) Ale już koniec słodyczy, od 2 dni ich nie jadam. Odmawiam batonów na poprawę humoru, lodów, budyniów w kubkach, słodkim i pachnącym bułeczkom...Trzeba zrobić coś dla siebie i swojego wyglądu ;)
Tylko boję się o dietę w czasie świąt... Pilnuję się rozdzielnej, ale przy świątecznym stole nie będzie mowy o zastanawianiu się, czy w cieście na uszka jest na przykład jajko... Może mi się uda rozsądnie to opanować, ale podejrzewam, że skończy się po prostu na umiarze. Bo najważniejszy jest chyba właśnie umiar ;)
Są też ćwiczenia! Przez cały ten czas głównie skupiłam się na brzuchu, czasem na pośladkach, ale odkąd w diecie nie ma słodkiego - postanowiłam działać. Zatem jest Mel b i nogi, pośladki oraz abs. Masaż bańką chińską, nieużywanie windy, wysiadanie na przystankach dalej. Do świąt chcę widzieć i czuć poprawę :)
Na koniec: zdjęcie brzucha. Myślę, że wygląda trochę lepiej ;)
WildBlackberry
1 grudnia 2014, 21:28super brzuch
czerwcowanoc
1 grudnia 2014, 19:22Ale piękny brzusio :)
Claudusia90zce
30 listopada 2014, 14:47Brzuszek ładny :)
Vivien.J
1 grudnia 2014, 12:09Dziękuję ;)
NieidealnaG
30 listopada 2014, 09:18Umiar to dobra rzecz, także będzie dobrze :)
Vivien.J
1 grudnia 2014, 12:09Musi :)
dola123
29 listopada 2014, 15:49ładny brzuszek ;)))
Vivien.J
1 grudnia 2014, 12:08Dziękuję :)
paula15011
29 listopada 2014, 15:04To i ja oczekuję niesamowicie świąt :) Nie wiem jak przetrwać jeszcze te koszmarne trzy tygodnie... tyle nauki i wszystkiego a ja ostatnio strasznie się rozleniwiłam i w ogóle pogoda masakryczna i tak strasznie zimno... :/ Na szczęście trzymam dietkę i ćwiczę, a to bardzo poprawia mi humorek :) I masz racje z tym umiarem, ja sama na pewno pozwolę sobie na o wiele więcej w święta ale mam nadzieje że chociaż umiar zachowam chociaż wiem że u mnie będzie ciężko ;p Ale się postaram na pewno :) A brzuszek masz genialny, po prostu cudowny! :D
Vivien.J
1 grudnia 2014, 12:08Na zimno pozwalam jedynie w obecności śniegu :) Jeśli chodzi o umiar, to owszem, jest istotny, ale podejrzewam, że mi również będzie ciężko go zachować podczas świątecznych kolacji i obiadków ;) Dziękuję :)